„Tymon Tymański został dzisiaj zatrzymany w Gdańsku za rzekome dokonanie napaści na przechodniów. W rzeczywistości został najpierw zaczepiony przez 4 mężczyzn, a następnie wywiązała się między nimi bójka. Policja zatrzymała go, a napastników spisała i puściła wolno. To na pewno jakaś pomyłka.
Mamy świadomość, iż poprzez swoje teksty czy niektóre wypowiedziane zdania mógł komuś zaleźć za skórę, ale przecież żyjemy w kraju gdzie każdy ma prawo do wolności słowa! Jeśli tylko dowiemy się czegoś więcej, będziemy Was od razu informować! Szykujemy akcję protestacyjną. Szukamy świadków, którzy w środę 3 sierpnia ok. godz 19 byli w okolicach ulicy Jaśkowej i Batorego w Gdańsku. Prosimy, rozpowszechniajcie tę wiadomość żeby pomóc Tymonowi, przecież on jest niewinny.
Pomóżcie zrobić hałas!”
Serwis Onet.pl postanowił sprawdzić tę informację u Komendy Wojewódzkiej Policji w Gdańsku. Jak się okazuje, „nikt o takim imieniu i nazwisku nie został zatrzymany”.
Dopiero teraz okazało się, że cała akcja jest happeningiem, który ma na celu zwrócić oczy świata na sytuację białoruskiego opozycjonisty Zmiciera Daszkiewicza, który na dzień przed wyborami prezydenckimi na Białorusi został aresztowany i skazany na dwa lata więzienia.
„Tymon Tymański mówi o szczegółach zatrzymania Zmiciera Daszkiewicza, białoruskiego opozycjonisty.
Dziękujemy wszystkim za energię, jaką włożyliście w akcję na rzecz Tymona Tymańskiego i wolności słowa. Jeśli zrobiliście to dla niego, tym bardziej zróbcie to dla Zmiciera Daszkiewicza, białoruskiego więźnia sumienia Amnesty International. Podpiszcie apel do Aleksandra Łukaszenki o jego uwonienie”, uzupełnili poprzednią notkę organizatorzy akcji, po czym dodali, że „opisana [wyżej] sytuacja nie wydarzyła się w Polsce, lecz na Białorusi”.