Pod koniec wakacji wydaliście swój trzeci studyjny album „Great Divide”. Opowiedzcie mi o procesie jego powstawania. Jak długo Wam zajęło jego ukończenie, z kim pracowaliście?
Ross: Ten album zajął nam zdecydowanie więcej czasu. Zaczęliśmy nad nim pracować pod koniec ostatniej trasy, która miała miejsce w 2012 roku. Już w tour busie Sam zaczął myśleć nad pomysłami i nagrywał wszystko, co mu przychodziło do głowy. Gdy zaczęliśmy nagrywać, jedna część powstała w Walii, a za produkcję był odpowiedzialny Gil Norton. Druga natomiast powstała w Stanach Zjednoczonych, jej producentem był Jacknife Lee. Dzięki temu mieliśmy okazję zdobyć dwa bardzo cenne i różne doświadczenia, które pozwoliły nam się rozwinąć. Producenci z racji tego, że mieli dwie różne perspektywy, sprawili, że zaufaliśmy im całkowicie od samego początku. Jesteśmy bardzo zadowoleni z efektu końcowego.
Jakbyście mieli porównać pracę nad tym albumem do poprzednich dwóch, co według Was się najbardziej zmieniło?
Craig: Tak jak Ross wcześniej wspominał – zdecydowanie praca nad nim trwała dłużej. Pracowaliśmy również więcej niż z jedną osobą, co było dla nas nowym, cennym doświadczeniem. Nie mieliśmy innych zobowiązań, dzięki czemu mogliśmy się całkowicie poświęcić pracy nad tą płytą.
Ross: To prawda, nasza ostatnia płyta „Free” została bardzo dobrze przyjęta. Nie było więc na nas żadnej presji czasu, że musimy coś zrobić na określony „deadline”. To było największym przywilejem. Fani dali nam czas na to, abyśmy mogli nagrać najlepszy materiał, na jaki nas stać. Prawda jest taka, że mogło tez to na nas działać niekorzystnie, ponieważ nie mając wspominanej presji mogliśmy sobie pozwolić na przykład na miesiąc przerwy. Na szczęście w fazie można powiedzieć końcowej wyznaczyliśmy sobie sami termin, kiedy chcemy zakończyć pracę. To nas bardzo zmotywowało!
Tutaj pojawia się moje kolejne pytanie. Jak zmieniło się brzmienie Twin Atlantic przez ostatnie lata?
Craig: Zmieniło się bardzo. Głównie dlatego, że jesteśmy starsi i mamy większy bagaż doświadczeń. Wydaje mi się, że teraz już nie musimy sobie nawzajem na siłę imponować. Możemy spokojnie dopracowywać każdy kawałek, aby wyciągnąć z niego jak najwięcej. Skupiamy się jedynie na tym, aby to co tworzymy, było jak najlepsze.
Od premiery płyty minęło już trochę czasu. Zagraliście też sporo koncertów z nowym materiałem. Macie już swoje ulubione piosenki lub teksty, z których jesteście najbardziej dumni?
Ross: Bardzo lubimy grać na koncertach „I’m an Animal”. Zawsze się przy nim dobrze bawimy wraz z publicznością. Szczególnie na samym początku część perkusyjna, którą wykonuje Craig, jest bardzo ekscytująca! Ten kawałek ma coś w sobie, co pobudza wszystkich do zabawy! Bardzo też lubię „Oceans”. Jest to jedna z wolniejszych piosenek na płycie. Oczywiście, „Brothers and Sistsers” i „Heart and Soul” są tymi kawałkami, które wszyscy znają i śpiewają. Przy nich zawsze są wyjątkowe emocje!
Podczas tworzenia nowej muzyki, czego słuchacie w poszukiwaniu inspiracji?
Craig: To się ciągle zmienia. Naszą przygodę z pisaniem zaczynaliśmy słuchając Nirvany, Foo Fighters. Teraz zagłębiamy się jeszcze dalej w przeszłość, na przykład dużo słuchamy The Beatles. Nie chcemy kopiować niczyjej pracy. Przyglądamy się uważnie, jak konkretny utwór został stworzony. Czasami wydaje nam się to bardzo proste, ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Najważniejsze jest to, że ludzie tych utworów nadal słuchają i je kochają. To jest wspaniałe!
Zastanawiam się, czy mieliście kiedykolwiek problem z tzw. „blokadą twórczą”, jeśli tak to jak sobie z nią radzicie?
Ross: W tej kwestii jesteśmy szczęściarzami. Nie mieliśmy do tej pory takich problemów. Owszem, zdarzały się nam gorsze dni, ale zawsze wracaliśmy na odpowiednie tory. Zadaj nam to pytanie następnym razem może coś się zmieni 😉
Niedawno zakończyliście bardzo udaną trasę po UK, większość koncertów została wyprzedana. Teraz przyszedł czas na Europę następnie wyruszacie do USA. Co najbardziej lubicie w koncertowaniu po całym świecie?
Craig: Cieszą nas bardzo proste rzeczy. Wystarczy, że ludzie zjawiają się na naszych koncertach, śpiewają razem z nami i dobrze się bawią, to jest chyba najważniejsze. To wszystko wydaje się takie nieprawdopodobne, nierealne, gdy się dopiero zaczyna karierę i stawia pierwsze kroki. Nie jest ważne, ile ma się wiary w siebie, to jest zawsze zaskakujące, że ludzie chcą nas słuchać i przychodzić na nasze koncerty. Dlatego zawsze to docenialiśmy i będziemy doceniać. W Europie gramy w mniejszych klubach niż w UK, jednak satysfakcja i radość za każdym razem jest tak samo duża.
Czy próbowaliście kiedyś robić coś, w czym wiecie, że nie jesteście najlepsi?
Craig: Ja cały czas próbuje grać w golfa. Nie za bardzo mi to wychodzi szczerze mówiąc. Im dłużej to robię, tym staje się gorszy. Jednak nie zamierzam się poddawać, ponieważ jest to bardzo relaksujący sport.
Ross: My wszyscy w zespole jesteśmy bardzo kreatywni. Potrafimy robić różne ciekawe rzeczy. Wyjątkiem jest tylko to, że ja nie potrafię rysować! Mogę robić inne wszelakie artystyczne projekty, jednak w rysowaniu jestem najgorszy. Przyznaję, że jest to strasznie frustrujące, ponieważ wydaje mi się, że powinienem być w tym świetny. Nie wiem z kolei, czemu tak myślę, skoro nigdy nie ćwiczyłem.
Gdybyście mogli wymienić kilka cech, które powinna mieć osoba chcąca dołączyć do Waszej ekipy, jakie by one były?
Ross: Główną zasadą, jeśli jesteś facetem, jest higiena osobista! Myślę, że wszyscy by się ze mną zgodzili w tej kwestii. Musisz mieć również olbrzymi dystans do siebie, ponieważ każdy ma swoje złe nawyki czy humorki, trzeba po prostu o tym nie myśleć i nie zwracać na to uwagi. Takie podejście sprawi, że staniesz się lepszym człowiekiem! To jest najważniejsza cecha!
Craig: Dla mnie jedną z takich rzeczy, których nie powinieneś robić i myślę, że wszyscy się również ze mną zgodzą, jest to, żebyś nie grał na instrumencie, jeśli nikt inny tego nie robi. Tak naprawdę wszyscy to czasami robimy, ale jest to bardzo irytujące. Myślę, że ja robię najwięcej hałasu, ponieważ gram na perkusji.
Ross: Nieprawda, Craig z Tobą nie ma takiego problemu jak z Barrym, naszym gitarzystą. Nikt nie potrafi tego robić, tak jak on! Barry jest mistrzem w tej dziedzinie. Gdy gra na gitarze, jest w swoim własnym świecie, nic go nie interesuje. Moglibyśmy być zapytani w tym momencie, czy zagramy, na przykład dla Baracka Obamy, a on by nawet nie zareagował i dalej sobie pogrywał.
Czego mogę Wam życzyć? Macie określone plany i cele na przyszłość?
Ross: Na pewno chcemy nadal nagrywać kolejne płyty. Tak długo jak będzie nam to sprawiało przyjemność. Mamy nadzieję, że będziemy grać dla większej publiczności. Jak wspominaliśmy wcześniej nie ma dla nas nic bardziej ekscytującego, jak widok nowych fanów na koncertach. Muzyka ma za zadanie przyciągać ludzi, jeśli nam się to udaje to znaczy, że wykonujemy dobrą pracę.