Tommy Lee jest uosobieniem skrajnie hedonistycznej gwiazdy rocka. Muzyk przez lada dbał o to, by jest prawdziwy styl życia szedł w parze z wizerunkiem, który znają fani i omal nie przypłacił tego śmiercią.
61-latek od ponad roku jest trzeźwy, wcześniej jednak zdecydowanie nie wylewał za kołnierz. Goszcząc u Billa Mahera w podcaście „Maher’s Club Random” artysta wyznał, że w szczytowym okresie wypijał codziennie dwa galony wódki, czyli ok. 7,5 litra. Gospodarz programu nie chciał uwierzyć w te rewelacje, ale Lee zarzekał się, że nie naciąga danych.
– Alkohol jest zdradliwy. Łatwo zakochać się w uczuciu relaksu, które daje, ale w którymś momencie dostrzegasz, że się zabijasz. Moja wątroba była wówczas inwalidką – przyznaje Lee.