fot. CGM.pl
20 listopada w warszawskiej hali Torwar odbył się koncert „Grzegorz Ciechowski – Spotkanie z Legendą”. Jedną z artystek, które pojawiły się tego dnia na scenie, była Justyna Steczkowska. Artystka wykonała „Moją krew” ubrana w koszulę z napisem „Konstytucja”.
Wczoraj wokalistka podzieliła się na Instagramie zdjęciami z tego koncertu, rozpętując tym samym burzę w prawicowych mediach.
Portal wPolityce.pl pisze kąśliwie o „politycznym manifeście niespełnionej diwy”, serwis internetowy tygodnika Do Rzeczy cytuje jeden z negatywnych komentarzy internautów: „Oto, jak można stracić szacunek w sekundę”.
Jeszcze dalej idzie serwis Telewizji Republika: „To już koniec Justyny Steczkowskiej” – głosi tytuł. „Od razu pod zdjęciem Steczkowskiej pojawiły się negatywne komentarze internautów, którzy nie zostawili na Steczkowskiej suchej nitki. Tak kończą artyści, których kiedyś Kazik nazwał…” – tekst wprawdzie się urywa, ale dołączono do niego utwór „Artyści” Kazika Na Żywo, którego tekst znamy chyba wszyscy.
Justyna Steczkowska odpowiedziała zarówno mediom jak i fanom, doszukującym się w jej występie deklaracji politycznej. – Media, ratunku, nie mówcie znowu za mnie! Jestem muzykiem i nie należę do żadnej partii. To nie jest mój protest, tylko wyraz artystycznej wizji skłaniającej do myślenia nad tym, gdzie w polityce zaginął człowiek i jego dusza. Opcja polityczna nie ma tu znaczenia. Tyle w tym temacie – napisała na Instagramie wokalistka.
– Jako artysta mam prawo wyrażać swoją wizję poprzez muzykę, w której od lat opowiadam o człowieku i jego duszy właśnie. Nie oceniam. Staram się po prostu zrozumieć. Swoją drogą jak to jest możliwe, że zdjęcie z koncertu z napisem „Konstytucja” wzbudziło w niektórych tyle nienawiści? To chyba najlepszy przykład na to, żeby się zastanowić nad tym, dlaczego tak się dzieje – zakończyła artystka.
