– Nie zarobiłem na filmie póki co żadnych pieniędzy. Wynika to zapewne z tego, że praca nad filmem trwa jakieś trzy-cztery miesiące. W chwili, gdy powstawał „American Gangster”, za koncert zgarniałem sto tysięcy dolarów, a miałem ich jakieś cztery-pięć w tygodniu. Za „American Gangster” zdobyłem jakieś sto tysięcy dolarów. Ale to nie ma znaczenia. Chciałem tam wystąpić – powiedział raper na łamach „Los Angeles Times”.
– Gdybym miał czterdzieści lat i postanowiono mi pytanie: „aktorstwo czy rap?”, wybrałbym to pierwsze. Rap bardziej pasuje do nastolatka niż do 40-letniego gościa. Moje wartości, priorytety, przekonania i rzeczy, które uważam za ważne – wszystko to jest obecnie bardzo odległe od tego, co sobą reprezentowałem, gdy zaczynałem muzyczną karierę – dodał.
– Niektórzy widzą we mnie dystyngowanego młodego dżentelmena wkraczającego w nowy etap męskości. Inni z kolei kojarzą mnie z młodym dilerem i bandziorem, który związał swe życie z przemysłem rozrywkowym. Zależy, kogo zapytasz.