Współpraca muzyków rozpoczęła się od spontanicznego jam session w trakcie warszawskiego koncertu big bandu. Po prostu wymiękłem, z jaką ”czułością“ grali tę muzykę – wspomina Stanisław Soyka. Oczywiście nie wytrzymałem i wskoczyłem na chyba trzy numery. Było po prostu wspaniale.