fot. Łukasz Jaszak
Słoń ma za sobą wywiadowy dzień w Warszawie, w trakcie którego odwiedził również naszą redakcję. Zapis rozmowy z poznańskim artystą wkrótce na łamach CGM.pl. Wracając do domu raper również odpowiadał na pytania, tym razem podczas Q&A na swoim instagramowym profilu. Artysta kolejny raz zabrał głos w sprawie Tekashiego.
Dla fanów Słonia nie będzie dużym zaskoczeniem fakt, że raper początkowo propsował 6ix9ine’a. Już w sierpniu odpowiadając na pytania autor „Redrumu” przyznał:
– Na początku się jarałem, natomiast teraz zapraszam na hasiok.
Po pół roku artysta ma podobne podejście. Poproszony o wskazanie „rapera, którym się jarał, ale coś od***ał i Słoń przestał go słuchać”, poznaniak udostępnił zdjęcie 6ix9ine’a, pisząc:
– Na początku jaranko, fajne darcie ryja, ale tam jest ostatecznie mocna awaria.
Słoń promuje obecnie grę wideo „M.E.A.T.”, która póki co jest dostępna na pecetach, ale docelowo ma trafić także na konsole i urządzenia mobilne. Przypominamy, że pod koniec ubiegłego roku trafiła jego nowa, bardzo udana płyta „Redrum”, którą na naszych łamach recenzował Marcin Flint, przyznając wysoką ocenę 4/5. Czego zabrakło do najwyższej noty?
– Mam wrażenie, że krążek bazowy mógłby być krótszy, takie „Głębiej” z „Władzą absolutną” śmiało dałoby się wypchnąć do jakiejś fanowskiej edycji, a podstawa stała by się dzięki temu bardziej zwarta i dynamiczna. Chrisowi Carsonowi w żadnym razie nie brakuje umiejętności, brakuje za to adekwatnego do Słonia poj***twa, chorych bębnów, dzikich przesterów, glitchy, zepsutych bitów zdolnych pchnąć całość w rejony chociażby clipping. Z kolei rap Wojtka nie ma jeszcze tej obrazkowości, wyczucia detalu i dramaturgii, żeby poczuć się jak bohater tego koszmaru. Owszem, gospodarz świetnie horrory referuje, skojarzenia ma szalone, jednak w samej narracji jest coś akuratnego i zdroworozsądkowego. Mayhem i Darkthrone się przestraszę, nawet Kozy i Augustyna/KND się przestraszę, ba, przy takim Tau osrywam zbroję po naramienniki. Tu jest tylko bardzo bystry profesjonalista, najmocniejszy w osobistych wyznaniach, wcale nie wtedy gdy smaruje sztuczną krwią oblicza śmierci – argumentował Flint.