fot. mat. pras.
Miniony rok był dla Britney Spears przełomowy. Po 13 latach wokalistka uwolniła się spod kurateli ojca i praktycznie całkowicie odcięła od rodziny. Britney w mediach społecznościowych atakowała nie tylko ojca, ale także swoją matkę i siostrę, zarzucając im, że nie zrobiły niczego, by jej pomóc.
Jamie Lynn nie zgadza się z tymi oskarżeniami. Młodsza siostra Britney nie zrobiła takiej kariery, ale nie przeszkodziło jej to w napisaniu autobiografii, którą promuje m.in. odwiedzając amerykańskie programy telewizyjne. Goszcząc w Good Morning America Jamie Lynn stanowczo odcięła się od sugestii, że nie wsparła siostry w potrzebie.
– Pomagałam jej najlepiej jak umiałam, robiłam to zawsze, kiedy tego potrzebowała. Robiłam wszystko, by pomóc jej zdobyć kontakty mogące przyczynić się do zakończenia kurateli ojca. Po co brnąć w to, co przyniosło naszej rodzinie tyle negatywnych emocji? – zastanawiała się siostra Britney. – Nadal się kochamy, ja nadal kocham siostrę i zawsze starałam się ją wspierać. Ona doskonale o tym wie, dlatego nie mam pojęcia, czemu nasze relacje są dziś takie jakie są – dodała.
Jamie płacząc na wizji przypomniała, że kiedy Britney została ubezwłasnowolniona i podporządkowana woli ojca, ona sama miała 17 lat i była w ciąży, dlatego na tym etapie nie była w stanie pomóc siostrze, ale podkreśliła, że kiedy już dojrzała do tego, by pojąć dramat swojej siostry, była dla niej wsparciem.