Podczas wczorajszego live’a na Instagramie Sentino wyciągnął pistolet i powiedział:
– Może przylecieć TPS do Malagi. Nie ma problemu. Zapewniam, że to by nie był pierwszy raz, ani ostatni. Może przylecieć kto chce. Ja nie jestem tutaj sam zresztą. Poza tym, że jest moja „koleżanka”, którą właśnie pokazałem, to jest więcej chłopaków z „koleżankami”. Może przylatywać kto chce – dwudziestka dwója wystarczy. Możecie się śmiać – sprowokujcie taką sytuację, żeby jeden z tych waszych raperów tutaj przyleciał i zobaczymy co się stanie. To wystarczy. Tu jest to tu zupełnie normalne. Ja bym nie chodził co tydzień w nowym Diorze i w nowym Gucci, gdybym żył z polskich tantiem, których nie mam. Tak więc zapraszam. Ja teraz jestem u siebie, wtedy byłem u was i mi się oberwało – zobaczymy co będzie jak wy będziecie u mnie. To nawet nie będzie szansy dzwonić na psy czy krzyczeć „Halo policja” czy cokolwiek. Zapraszam serdecznie (…) To co wam pokazałem to była mała „koleżanka”. Mam jeszcze duże „koleżanki”, czarne, grube, z dużym nosem.
Teraz oni mają dług u mnie. Chcę od nich cztery miliony złotych
– Nie słuchałem tego dissu. Nie będę słuchał żadnego dissu na siebie. Sprawa jest teraz personalna. Ja oddałem swoją polską karierę. Dług teraz leży u nich. My się będziemy teraz rozliczać z długu, który oni mają teraz u mnie. Ja chce od nich cztery miliony złotych. Daw miliony mogę oddać. Teraz zobaczymy kto się będzie chciał angażować – powiedział Alvarez w dalszej części streamu.
Obserwator nie ma serca, żeby robić to co ja
– Obserwator może mieć swoje gazówki na klipie. Obserwator nie ma serca, żeby robić to co ja robię tutaj na dole u siebie. On siedzi u siebie w jakimś pierdol*nych Wałbrzychu czy Opolu i pierd*li jakieś bzdury o mnie. Nie łączy nas nic.
Challenge za 100 i 200 tysięcy
– Ja nie jestem żadnym gangsterem tylko osobą, która dba o swoją rodzinę. Jestem biznesmenem, który nie pozwala sobie pluć do zupy przez jakichś obszczymurów To, że mówię do was w waszym języku, nie uprawnia was żeby jechać ze mną do spodu. Pierwszy, który przyleci tutaj to już się dowie co się stanie i to będzie dobra promocja dla wszystkich innych. Nie wiem komu się będzie chciało, ale możemy zrobić taki chalenge – sto tysięcy za to, że przylecisz, a dwieście za to, że wyjdziesz stąd żywy – mówi autor „Czary mary”