W rozmowie z „The Sun” Shears przyznał, że na trzech dotychczasowych płytach SS – imiennym debiucie, „Ta-Dah” i „Night Work” – znalazły się nagrania, które nie powinny istnieć. Inaczej jest z nową płytą, „Magic Hour” (premiera 28 maja), która opisywana jest jako najlepsza w dorobku grupy.
– Podchodzę bardzo krytycznie do własnej twórczości, ale to nasz najlepszy album, od początku do końca. Na poprzednich krążka pojawiały się średnio po dwa paskudne utwory. Tu kocham dosłownie każdą piosenkę. Jestem z nich niesamowicie dumny – powiedział Shears.