– Miał myśli samobójcze – potwierdził przyjaciel i biograf Springsteena, Dave Marsh. – Sama depresja nie wywołała jednak szoku.
Z kolei Springsteen powiedział: – Moje problemy nie wiązały się z narkotykami. Były inne, bardziej ciche, ale równie problematyczne. Artystów łączy to, że wszelki ból prowadzi do potrzeby uzewnętrznienia się na scenie. Dochodzi do podwójnej sytuacji – z jednej strony masz ochotę odnaleźć siebie, z drugiej czujesz isę opuszczony. To poczucie wolności, nie czujesz cudzych głosów, a jedynie swój, ten jedyny, którym przemawiasz.