Są wspaniali wokaliści (i wokalistki), często odkrywani przez przeróżne talnet shows, którzy cierpią. Bo czegoś im brak. Wszystko się zgadza, poza repertuarem. Kilka takich przypadków mamy na rodzimym podwórku. Ale zostawmy to. Są tacy wielcy artyści, których miarą wielkości może być na przykład to, jak często ktoś sięga po ich twórczość. To lepszy trop! Ale stosunkowo łatwy. Nawet nie sprawdzam, ale pewnie palmę pierwszeństwa dzierżą Beatlesi („Yesterday”, „Eleanor Rigby”) i John Lennon („Imagine”, Working Class Heroes”) albo The Rolling Stones („I Can’t Get No Satisfaction”, „Sympathy for the Devil”). Może wyżej od Stonesów będzie Bob Dylan. Nie wiem, ale to jest czołówka.
Są też tacy wykonawcy, którzy gdyby nie jakiś cover, który wzięli na warsztat, przepadliby gdzieś w odmętach niepamięci. Są też takie numery, o których mało kto by pamiętał, gdyby ktoś ich nie wyciągnął, nie nagrał na nowo i uczynił nieśmiertelnymi. Są też zespoły, które od coverowania zaczynały swoją karierę. Dlatego dziś będzie coverach. Wybrałem ze 30 najciekawszych, najważniejszych. Wybrałem trochę tendencyjnie. Bo warto pamiętać, że ci najczęściej coverowani sami też coverowali.