foto: P. Tarasewicz
Życie Robbiego Williamsa kilkukrotnie było zagrożone. Wokalista nie ukrywał, że przez lata zmagał się z ciężką depresją i kiedy nie brał leków, miewał myśli samobójcze. Okazuje się także, że wokalista mógł być ofiarą płatnego zabójcy.
W wywiadzie udzielonym Daily Mirror Williams wyznał, że pod koniec lat 90. podpisano kontrakt na jego życie. Williams był wówczas u szczytu popularności, jego album „I’ve Been Expecting You” w samej tylko Wielkiej Brytanii znalazł ponad 2,5 mln nabywców. Jednocześnie artysta zmagał się już z problemami emocjonalnymi i czuł się przytłoczony swoją popularnością. Komuś ta sława widocznie przeszkadzała i chciał ją uciąć.
– Byłem wówczas absurdalnie sławny, byłem sławny jak Michael Jackson. Nigdy nie mówiłem o tym publicznie, ale w tych latach podpisano kontrakt na zabicie mnie. Na szczęście przyjaciele wyratowali mnie z opresji. To właśnie te niezauważalne dla fanów skutki uboczne sławy – komentuje artysta.
W jaki sposób przyjaciele uratowali Robbiego przed płatnym zabójcą, tego artysta nie zdradza.