Reżyserka filmu Sylvie Verheyde pochwaliła gwiazdę The Libertines za „emocjonalną głębię”.
– Wyszło naprawdę nieźle. Nie byłam jego fanką, znałam jego reputację, ale postanowiłam mimo wszystko zatrudnić go. Nigdy się nie spóźniał, nie przychodził na kacu, nie opuścił żadnej dnia zdjęć – powiedziała gazecie „The Guardian” kobieta. – Był milszy od wielu profesjonalnych aktorów. A poza tym kulturalny, poetycki, szczery. No i miał tę emocjonalną głębię.