fot. Piotr Pytel
ReTo – podobnie jak wielu artystów – zmaga się z krytyką ze strony fanów, którzy słuchając jego nowych singli cierpią z powodu zmian w twórczości rapera. Słuchacze z jednej strony oczekują od swoich idoli progresu, ale z drugiej jeśli polubią jedno z ich wcieleń, chętnie słuchaliby go w nieskończoność. Jedni się temu poddają, stając się niewolnikami jednego stylu i wizerunku, inni kombinują, narażając się na utratę części fanbase’u, ale też przyciągając w to miejsce nowych słuchaczy.
Temat nowego albumu ReTo wraca od dawna. Fakt – raper kazał czekać na solówkę trzy lata, co na tym etapie kariery wygląda jak wieczność. Z drugiej strony artysta zapowiada, że „W samo południe” będzie najbardziej dopracowanym wydawnictwem w jego dotychczasowej karierze. Na trzy tygodnie przed premierą następcy „Boa” raper przyznaje, że nie przejmuje się spadającą na niego krytyką, tylko trwa w tym, co sam postanowił.
„Teraz mi mówią 'bądź taki jak wcześniej’, a wcześniej mówili, że w kółko o pannach / Jak wydawałem „Damn.”, to chceli mnie z „Moonlight”, więc k***a kto tu jest po***em – wybaczta” – napisał w stories na Instagramie ReTo, nawiązując do tekstu swojego numeru „Jenzor / intro” z poprzedniej płyty.
– Po premierze „Kruka” było, że to już nie to co na „Damn”. Po premierze „Boa” było, że to już nie to co na „Kruku”. Przy premierze „W samo południe” jest, że to już nie to samo co na „Boa”. Przy następnej płycie będzie, że to już nie do samo co na „W samo południe”. Grunt to robić swoje – komentuje raper.