„Raperzy, zostańcie w cieniu” – apeluje Marcin Gnat

"Ostatnio na nowo rozgorzała dyskusja, czy w związku z powrotem popularności polskiego hip-hopu, powinien on być obecny w "dużych" mediach. Moim zdaniem - nie."


2012.11.29

opublikował:

„Raperzy, zostańcie w cieniu” – apeluje Marcin Gnat

Marcin Gnat, który pojawił się już o nas jako tropiciel najstarszych polskich utowrów hip-hopowych zwrócił się do przedstawicieli polskiego rapu z przewrotnym apelem, by „stronili od fleszy”. Dlaczego? Przeczytajcie sami. Autorowi dziękujemy za zgodę na przedruk tekstu ze swojego bloga w serwisie natemat.pl.

***

Podczas weekendu, jak co tydzień zapoznałem się z listą najchętniej kupowanych płyt w Polsce. Aktualnie, dwa pierwsze miejsca na liście OLIS zajmują pozycje artystów hiphopowych – Donatana i DonGuralesko, zaś w pierwszej „50” zestawienia jest jeszcze osiem pozycji zajmowanych przez dzieła polskich raperów.

Nie jest to żaden rekord, gdyż w ostatnim czasie stało się niemal regułą, że 20 do 30 procent czołówki sprzedaży płyt w Polsce, stanowią płyty artystów o ksywkach, takich jak Bisz, Miuosh, Czarny, Kali, Diox, czy Chada o których wielu z Państwa słyszy przypuszczalnie po raz pierwszy.

Tradycyjnie dobrze trzyma się także polska scena metalu, która wydaje cieszące się sporym zainteresowaniem albumy, a medialnie, poza wyjątkiem jednego przedstawiciela ze statusem niemalże celebryty, w mediach praktycznie nie istnieje.

Pierwsza refleksja po zapoznaniu się z notowaniem listy OLIS brzmi – dlaczego sukcesy tych artystów są przemilczane? Dlaczego, kiedy włączę telewizję śniadaniową dowiaduję się, że my, Polacy czekamy z utęsknieniem na nową płytę pop-gwiazdy X czy Y, skoro wymierny wskaźnik w postaci wspomnianej listy sprzedaży i ilości biletowanych koncertów mówi zupełnie co innego…

Postanowiłem wyobrazić sobie, co by było, gdyby jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, sytuacja się zmieniła.

Zamknąłem oczy i widziałem: poradnik „naucz się hip-hopowego slangu w jeden dzień” w popularnym miesięczniku, tekst „ubierz się jak Pezet” w popularnym magazynie modowym, kącik kulinarny Tedego w telewizji śniadaniowej, członków Hemp Gru wypowiadajacych się o katastrofie smoleńskiej w kanale informacyjnym, najnowsze zdjęcia paparazzi Sokoła i Marysi Starosty na randce, opublikowane w brukowcu, rapujące kabarety, freestylujący politycy, księża tańczący breakdance, nauczyciele rysujący graffiti – pomyślałem NIE!

Dobrze jest, jak jest. Niech hip-hop, metal i każdy nurt wartościowej muzyki trzyma się z dala od takich sytuacji. Niech będzie remedium na wrzaskliwą i upłycaną rzeczywistość. Niech każda zakupiona płyta będzie legalną pigułka, która wprowadza nas w świat bliskiej sercu narracji, naszą odskocznią, analizą.

Olbrzymi sukces komercyjny, także w naszym kraju, takich artystek jak Adele, Kate Bush czy Sade, jest w mojej opinii zasługą tego, iż są one dla dziennikarzy praktycznie niedostępne. Pomimo olbrzymiego zainteresowania swoimi osobami, chronią swoją prywatność niczym lwice, stanowiąc dla mediów nie lada wyzwanie. Pojawiają się w mediach jedynie w kontekście swojej muzyki.

To właśnie dzięki tej aurze tajemniczości zyskuje ich muzyka, która smakuje wyjątkowo dobrze, gdyż wyposzczeni brakiem tropów słuchacze tych osobowości po prostu łakną.

Tak niezmiennej aury tajemniczości polskim raperom i nie tylko, na wieki wieków życzę.

****

Marcin Gnat – pracował jako dziennikarz serwisów Onet Muzyka i Plejada. Obecnie jest właścicielem muzyczno-filmowej agencji informacyjnej Blitznews.pl. Prowadzi bloga w serwisie naTemat (marcingnat.natemat.pl).

Polecane