Długo się przekonywałem do tego zdumiewającego połączenia amerykańskiego rozmachu z polską rzeczywistością. Jeszcze wtedy, gdy przyszło mi recenzować „Stage Diving”, widziałem w „Corolli Music” co najwyżej wieśniacką, nie do końca śmieszną parodię hitów zza Oceanu. A jednak chwyciło – co w tym miejscu przyznaję i posypuję głowę popiołem. Stylowy syntetyk Lanka poniósł autotune`owy wokal Solara bardzo daleko, bo pod bramy kościoła, Białasowi zaś zapewnił list gończy od poszukiwaczy złota. „Nie wierzysz? Możemy się założyć – balacha!”.
2. Ortega Cartel / Reno – „Dobre czasy” (za pomyślność)
„Dobre czasy” to sprawdzony materiał – od czasu premiery w wakacje 2009 roku wspólny utwór Ortegi Cartel i Rena towarzyszy mi nie tylko w piękną pogodę, ale też zawsze tam, gdzie jest co świętować. A że takie okazje, jeśli same nie przychodzą, bardzo łatwo jest wymyślić, to nic dziwnego, że hit z „Lavoramy” znamy z przyjaciółmi na pamięć. W końcu alkohol może lać się zawsze, bez względu na to, czy czasy są dobre, czy złe.
3. W.E.N.A. – „Salutuj” (za to, by było o nas głośno)
„Salutuj” to, obok „Lose Yourself” Eminema, jeden z tych utworów, których słucham zawsze wtedy, gdy potrzebuję motywacji: do pracy, do treningu itd. Dlatego na pewno posłucham dziś tego podziemnego klasyka, jeśli nie na sylwestrowej zabawie, to przed nią. Każdy, kto był na koncertach Wudoe, wie, z jaką siłą ten sztos niesie się po salach. Życzę sobie i Wam, byśmy w 2014 rok weszli z impetem godnym pierwszego dwuwersu „Salutuj”.
4. Sobota – „Tańcz Głupia” (za dobrą zabawę)
Za dobrą zabawę. W Sylwestra i w całym 2014 roku. A że nie ma nic złego w tym, by się wyszaleć raz na jakiś czas, wybór Soboty jest oczywisty. To raper, którego jestem w stanie słuchać w bardzo ograniczonych ilościach i jeszcze bardziej wybiórczo, za to z maksymalną intensywnością. „Tańcz Głupia” to najlepszy utwór w dorobku szczecińskiego MC. A zarazem doskonały sprawdzian dla słuchacza, który ma wątpliwości, czy potrafi jeszcze słuchać muzyki bez kalkulatora. W tym równaniu jest dużo niewiadomych – od zszywanego rapu po głupiutki tekst. Jeżeli jednak spojrzy się na ten pijacki numer przez nieostre, stłuczone okulary, bardzo łatwo jest z Sobotą popłynąć.
5. DonGuralEsko – „Trenuj karkiem” (za zdrowie)
Nie ma zdrowia bez aktywności fizycznej. Na swojej drugiej solowej płycie Gural zachęca do trenowania karkiem, ale „Drewnianej małpy rock” to w ogóle album na tyle przebojowy, że nadaje się do uprawiania różnych sportów. Wybrałem „Trenuj karkiem”, bo to kawałek dobry tak samo do biegania, jak i kiwania głową na imprezie. Gural miewał różne odloty w ostatnich latach, ale akurat tym razem zostawił w studiu to, co najlepsze – skojarzeniowy, ale nie żenujący tekst, imponujące flow i bit, który z powodzeniem mógłby podbijać amerykański rynek mikstejpów. Buja to jak cholera, i w dodatku jest na światowym poziomie.
6. Tede – „Wielkie Joł” (za najbliższych)
Teledysk do „Wielkiego Joł” jest dobrym przykładem na to, jak ulotne bywają znajomości. Dlaczego by więc nie wypić za grono najbliższych? Sztandarowy kawałek TDF’a może być do tego niezłą ścieżką dźwiękową – w najściślejszym gronie współpracowników warszawskiego rapera nie ma już m.in. Kołcza (o Ostaszu nie wspominając), za to udało się w końcu nagrać zapowiadany lata temu utwór z Pezetem. Czas nas zmienił, chłopaki. Zmienił też Tedego, który jeśli kiedykolwiek był królem polskiego hip-hopu, to na pewno w okolicach 2003 roku. To kolejny powód, by posłuchać właśnie „Wielkiego Joł” z trzema zwrotkami Fiodora, aniżeli „Drina za Drinem” czy „Bezeli”, gdzie mikrofon dzielił już z innymi, niekoniecznie dobrymi MCs.
7. JWP / Bez Cenzury – „Tworzymy historię” (za podróże)
„Tworzymy historię” to dobry numer, by puszczać go na domówce zawsze wtedy, gdy rozpoczyna się dyskusja o rapie i w powietrzu krążą takie ksywki jak Pikej, Liber, Mezo czy Gorzki. Trudno o bardziej esencjonalny numer niż kooperacja Kosiego, Ero i Łysola na bicie Siwersa. Jest tu wszystko: kombinowane zwrotki, skandowany refren, gęste skrecze i boombapowy bit, prosty, ale piekielnie skuteczny. Warto posłuchać tego kawałka właśnie w Sylwestra i życzyć sobie, by przyszły rok przyniósł co najmniej takie tripy jak ten z teledysku.
8. Pih – „W górę szkła (wódka)” (za używki)
Wielu nie chciałoby ich mieć, niewielu się ta sztuka uda. Zresztą, czemu się tu dziwić? W końcu nowy rok przywitamy litrami alkoholu, które będą nami chodziły przez następne dwanaście miesięcy. Może więc warto się pogodzić z tym, że „szóstego zmysłu” nie tak łatwo wykorzenić z naszych nawyków. Pozostaje tylko życzyć sobie, by używki towarzyszyły nam tylko w takich sytuacjach jak ta z „W górę szkła” Piha. Lepsze to niż razem z Borixonem leczyć frustrację papierosami.
9. Te-Tris – „Ile mogę” (za lepsze jutro)
Brzmi to banalnie, ale „lepsze jutro” jest toastem wystarczająco pojemnym, by każdy mógł wypić za wszystko to, co dziś go najbardziej irytuje: miasto, kraj, Europę, świat. Wypić i życzyć sobie, by nadchodzący rok przyniósł zmiany. „Ile mogę” obdarowuje słuchacza patosem i nadzieją godną przemówień Baracka Obamy, ale nagraniu Te-Trisa daleko do politycznego krętactwa. Gdy rapuje o szczytach i marzeniach, jest tak samo naturalny jak na swojej debiutanckiej EP-ce. Numer ten jednak, jak zresztą cała dyskografia Te-Trisa, stanowi tyleż motywację, co przestrogę – przed pięknym „jutrem”, które niespodziewanie może stać się miałkim, wykastrowanym „Teraz”.
10. Stereofonia – „Dźwięki stereo” (za spokój ducha)
Sylwestrowa noc kiedyś musi się skończyć. Gdy kolejni kompanii w piciu się wykruszają, a na polu bitwy zostają tylko najtwardsi; gdy zwalniają się miejsca na fotelach i nikt nie oczekuje, że z głośników poleci kolejny imprezowy killer – w takich sytuacjach „Dźwięki stereo” pasują jak ulał. Czego można sobie życzyć w takiej chwili, gdy zmęczenie graniczy z ulgą? Chyba tylko spokoju ducha. I to nie tylko takiego, który pozwoli nam przeżyć jutrzejszego kaca. Ale też tego, który uchroni nas przed niepotrzebnym stresem i codziennym zapieprzem.