fot. mat. pras.
W ostatnich dniach niespodziewanie wybuchła afera wokół Katarzyny Nosowskiej. Wokalistka opublikowała w mediach społecznościowych nagranie promujące produkty Alpro. Artystka wcieliła się w fikcyjną postać Kate Nosauski, którą odebrano jako parodię Caroline Derpienski. Celebrytka zareagowała zapowiedzią pozwu, w którym będzie domagać się od wokalistki i firmy Danone… 50 mln zł odszkodowania.
W rozmowie z Plejadą adwokat Adwokat Mariusz Stankiewicz wątpi w to, by finalnie prawnicy Derpienski złożyli pozew. Wszystko przez wysokie koszty wynikające z kolosalnej kwoty żądanego zadośćuczynienia. Aby sprawa trafiła do sądu, celebrytka będzie musiała wpłacić najpierw 200 tys. zł kosztów sądowych. Według prawa wynoszą one 5% wartości sporu z zaznaczeniem, że może to być maksymalnie 200 tys. (5% z 50 mln to 2,5 mln, więc w tym przypadku mamy maksymalną kwotę, czyli właśnie 200 tys.).
– Potencjalnie pani Caroline Derpienski będzie musiała wyciągnąć najpierw z własnej kieszeni tę kwotę tytułem opłaty sądowej, żeby sąd w ogóle zajął się tą sprawą. Myślę, że tego nie zrobi – mówi Plejadzie prawnik.
Tyle że Derpienski podkreśla, że 200 tys. to dla niej żaden problem i jest gotowa na przekazanie takiej kwoty.
– Panie ekspercie, 200 tysięcy już czeka. Pana ocena stanu mojego portfela nikogo nie powinna interesować. Opłata sądowa tak naprawdę to jest dochód naszego skarbu państwa, z którego są opłacane szpitale, budowane są drogi. Więc w najgorszym przypadku jestem gotowa ponieść taki koszt, ponieważ wiem, że to zasili budżet naszego kraju – komentuje celebrytka.
Przypomnijmy, że Caroline Derpienski zapowiedziała, że ewentualne odszkodowanie trafi na cel charytatywny.