fot. mat. pras.
W środę dotarły do nas smutne informacje o śmierci Liama Payne’a. Ciało byłego członka One Direction znaleziono na patio jednego z hoteli w Buenos Aires. Już wczoraj ustalono, że artysta wyskoczył z balkonu pokoju znajdującego się na trzecim piętrze obiektu. Zanim do tego doszło Payne miał zachowywać się agresywnie i być pod wpływem alkoholu oraz narkotyków.
Sekcja zwłok wykazała, że bezpośrednią przyczyną śmierci Liama były „uraz wielonarządowy, krwotok wewnętrzny i zewnętrzny”. Przy okazji wykluczono udział osób trzecich. Bezpośrednio przed skokiem artysta był w pokoju sam, wcześniej jednak przebywały z nim dwie kobiety, które rozmawiały już ze śledczymi. Sprawa jest skomplikowana, ponieważ w pokoju, w którym artysta spędził ostatnie dni życia, znaleziono szereg niedozwolonych substancji, które poddano dodatkowym badaniom.
SPRAWDŹ TAKŻE: Justin Bieber przeszedł przez piekło u Diddy’ego
Payne miał zaledwie 31 lat. Wokalista wydał zimą nowy singiel, który miał zwiastować jego pełnoprawny powrót na scenę. Liam zapowiedział, że w tym roku pojawi się więcej nowości, ale tutaj też sprawy się skomplikowały. Na niedługo przed śmiercią Universal Music Group zerwało z nim kontrakt fonograficzny. Nie wiadomo, czy artysta miał przygotowany plan B.