Pono o konflikcie z prezesem swojej wytwórni: „Do dziś nie zostałem rozliczony za płyty, książki, koszulki i czapki”

"Czuję, że to było planowane od samego początku"


2020.04.16

opublikował:

Pono o konflikcie z prezesem swojej wytwórni: „Do dziś nie zostałem rozliczony za płyty, książki, koszulki i czapki”

fot. W. Ekonomiuk

Na początku roku Pono poinformował o problemach, jakie ma ze swoim wspólnikiem w labelu Visioners. – W ostatnim czasie dużo osób zauważyło, że twórczość moja oraz innych artystów zrzeszonych pod szyldem wytwórni Visioners zniknęła z platform cyfrowych. Jest to efekt działań prezesa spółki Visioners, który przekroczył swoje kompetencje i w sposób skrajnie nieodpowiedzialny doprowadził wraz dyrektorem zarządzającym do wyżej wymienionej sytuacji. W miedzy czasie ten sam Prezes spółki Visioners próbował przejąć naszą spółkę, przejmując udziały swoich przyjaciół z Tacto Label obecnie Visioners Music Promotion, która ma większość udziałów w spółce Visioners. W ten sposób Prezes spółki Visioners miał nadzieje podnieść kapitał zakładowy, co miało mu pozwolić na wykupienie moich udziałów. Niekompetencja tego człowieka a także jego prawnika jest jednak tak wielka, że nie doczytali się w umowie spółki iż przy tym podziale udziałów nie jest to możliwe, co pozwoliło nam na to by skutecznie powstrzymać przejęcie wytwórni – komentował wówczas artysta.

Sprawdź też: Kłopoty labelu Pono. Raper zarzuca części wspólników przekroczenie kompetencji i „skrajną nieodpowiedzialność”

Przedstawiciel Visioners odpowiedział wówczas na zarzuty Pono. – Spółka nie posiada żadnych zobowiązań względem Pana Rafała Poniedzielskiego, a wszystkie zawarte przez niego umowy z wytwórnią zostały rozliczone. Wyrażamy nadzieję, iż zobowiązania Pana Poniedzielskiego wobec Spółki oraz jej partnerów biznesowych również zostaną zrealizowane. Pan Rafał Poniedzielski nadal pozostaje pełnoprawnym wspólnikiem spółki Visioners Sp. z o.o., a w związku z podjęciem przez Pana Poniedzielskiego nowych działań biznesowych, życzymy z całym Zespołem Visioners olbrzymich sukcesów – mogliśmy przeczytać w komentarzu, o który poprosiliśmy wytwórnię.

Sprawdź też: Visioners Label odpowiada na zarzuty Pono

Teraz sprawa wraca za sprawą wywiadu, którego Pono udzielił Adrianowi Gorzyckiemu z kanału Przygody Przedsiębiorców. Artysta przedstawia w nim kulisy swojego konfliktu z Bartoszem Kozikowskim.

Tacto zaproponowało mi współpracę. Moja kontroferta była taka, by to jednak Tacto weszło w moje struktury, a nie ja w struktury Tacto, choćby ze względu na to, że moja działalność była bardziej rozpoznawalna, miałem dłuższy etap za sobą. Była to działalność pod tytułem Wizjoner. Ludzie wiedzieli już, o co chodzi. Chodziło o staż. Tacto było nowym tworem, świeżym, niewypromowanym – zdradza kulisy nawiązania współpracy Pono.

Jeśli chcecie dowiedzieć się więcej na temat początków labelu Visioners i idei, która przyświecała jego twórcom, zachęcamy Was do obejrzenia rozmowy Pono z Arturem Rawiczem.

Pono mówi, że pierwsze ruchy Visioners zostały dobrze odebrane przez fanów, spływały zamówienia na reedycję albumu „Wizjoner”, na jego winylowe wydanie, a także merch towarzyszący wznowieniu. Niestety, jego relacje z Bartoszem Kozikowskim szybko się popsuły.

Zaczęły do mnie dochodzić sygnały, że prezes, pan Bartek Kozikowski, postanowił dogadać się ze swoimi wspólnikami, przyjaciółmi z Tacto, żeby odkupić od nich udziały. Ja odpowiedziałem wprost, że wasze relacje przyjacielskie są poza mną, bo jestem obcą osobą. Nie mam prawa, nie jestem w stanie, nie jestem kompetentny, żeby wchodzić w jakąś interakcję między wami. Załatwiajcie to między sobą, tylko dawajcie mi znać, co się dzieje. No i oni zaczęli załatwiać swoje sprawy. Nie wnikałem w to. Pojawiały się konflikty, w których próbowano mnie postawić po jednej ze stron, ale twardo broniłem się przed tym, mówiąc, że nie będę się wtrącał między przyjaciół – wyjaśnia.

Raper przyznaje, że konflikty między współpracownikami sprawiły, że „zapaliła mu się lampka”, ale mimo to postanowił oddać sferę biznesową specjalistom, bo za takich uważał swoich partnerów, a sam skupił się na artystycznym kierowaniu działaniami labelu.

Po tym jak konflikt się pogłębił, Bartek Kozikowski uznał, że sam będzie zarządzał spółką. Potem zaczęły si problemy – mieliśmy spotkanie zarządu, gdzie ustalaliśmy całą strategię, kilka godzin spotkań, burzy mózgów, po czym to wszystko szło do kosza, ponieważ pan Bartek Kozikowski realizował swój plan. Ruchy finansowe, które wykonywał, były dla mnie zaprzeczeniem logiki, ponieważ rzeczy, które mogliśmy zrobić bardzo tanio, robiliśmy nagle bardzo drogo – komentuje Pono, dodając, że problemy dotyczyły przede wszystkim sposobu promocji albumu Fu i nakładów finansowych na nią.

Dlaczego prezes nie musiał konsultować swoich działań? – Poprawki, które pan Kozikowski złożył w KRS-ie, nie uwzględniały decyzyjności osób trzecich – mówi Pono, stwierdzając, że działania prezesa dały mu pełnię władzy w labelu.

Dalej zaczęła si promocja reedycji mojej płyty. Wszystko fajnie się zapowiadało, wszystko fajnie szło do przodu. Potem pojawiła się opcja rozliczeń za tę reedycję. Skończyliśmy preorder po bodajże dwóch miesiącach sprzedaży, poprosiłem o raport sprzedaży i usłyszałem, że go nie dostanę, że nie muszę go dostawać, ponieważ jestem wspólnikiem i przeniosłem prawa pokrewne na wytwórnię, co oczywiście jest prawdą. Jest to potwierdzone w akcie notarialnym, natomiast jest w nim jeszcze fajny, krótki zapis, że w celu przeniesienia praw autorskich konieczna jest odrębna umowa, czego pan Bartek nie dopilnował. Zaczęły się rozmowy na temat tej umowy, tego jak będę rozliczany. Nasze negocjacje, które zaczęły się od 50/50, skończyły się na tym, że pan Bartek Kozikowski powiedział mi prosto w oczy, że tak naprawdę to ja nic nie dostanę. Wiadomo jaka była moja reakcja, trochę się zdenerwowałem. W moim odczuciu pan Bartek nie odrobił lekcji z praw autorskich i nie doczytał, że żeby wydać płytę, umowa licencyjna między wytwórnią a artystą musi być – mówi Pono.

W momencie, w którym dowiedziałem się, że nic nie dostanę za tę płytę, moja reakcja była dosyć drastyczna. Wkurzyłem się. Była jakaś tam wymiana zdań, nie ukrywam, że nie było to miłe, ale kiedy po trzech miesiącach usłyszysz w pracy, że nie dostaniesz pieniędzy, to można się zdenerwować. Pan Bartek próbował mi wmówić, że akt notarialny uprawnia go do tego, żeby zarządzać moimi prawami autorskimi, co jest totalną nieprawdą i to jest m.in. element naszego sporu – dodaje.

Raper dowiedział się, że nie otrzyma także pieniędzy za książkę oraz kolekcję ubrań z jego wizerunkiem.

Do dziś nie zostałem rozliczony za „Visioners”, za reedycję „Wizjonera, za ubrania, książki, płyty winylowe. Konflikt trwa do dziś. Pan Bartek jest w tym wszystkim na tyle wyrafinowany, że całą narrację prowadzi w ten sposób, że robi z siebie ofiarę. Mało tego – rozpowszechniane są jakieś nieprawdziwe informacje, które mówią, że przekazane zostały mi te pieniądze z e-Muzyki (firma zajmująca się cyfrową dystrybucją muzyki – przyp. red.), że rzekomo zapłacił mi nie wiadomo jaką zaliczkę, co jest totalnie bzdurą, ponieważ według naszej umowy nie wziąłem żadnych pieniędzy za udział w „Wizjonerze”, po prostu miałem dostawać miesięczną wypłatę rzędu 3000-3500 złotych. Dostawałem 3000 miesięcznie przez cztery miesiące, do momentu naszego konfliktu, zaksięgowane jako wypłatę według umowy. Natomiast na sam koniec pan Bartek uznał, że to była zaliczka za płytę i finalnie zarządał jej zwrotu, rozpowszechniając informacje, że dał mi 80 tys., 100 tys., 150 tys. na tę płytę i rzekomo wziąłem te pieniądze i poszedłem sobie w siną dal – relacjonuje artysta.

W wywiadzie dla Przygód Przedsiębiorców raper nie ukrywa, że ma poczucie, iż jego wspólnik działał według planu opracowanego już na wstępnym etapie współpracy. – Czuję, że to było planowane od samego początku – przyznaje raper.

Polecane