fot. Metro Films, Polski Instytut Sztuki Filmowej
Sebastian Fabijański, aktor znany m.in. z Pitbulla, zdradził w audycji Dźwięki Stereo Jacka Sobczyńskiego i Marka Falla, że jego pierwszy solowy album rapowy produkuje nie kto inny jak Ostry. Na płycie znajdą się także produkcje Killing Skills. Aktor / raper przyznał, że na jego krążku jest sporo tekstów o tym, na co się nie zgadza. Sebastian stwierdził także, że jego zdaniem, siłą napędową rapu są beefy. Z rozmowy dowiedzieliśmy się także, że na płycie Fabijańskiego znajdzie się prześmiewczy skit nagrany przez Ostrego:
“Celebryta pierdolony z ciśnieniem na karierę kurwa. Aktor – raperem?”
A z dalszej części wywiadu, wynika, że Ostry dograł się także do jednego z numerów Sebastiana.
Album trafi do dystrybucji Asfalt Records.
Przypomnijmy, że Fabijański jest jednym z najpopularniejszych aktorów młodego pokolenia. Znany głównie z kasowych produkcji Patryka Vegi – “Pitbull. Niebezpieczne kobiety” czy “Botoks”. Zagrał także w “Kamerdynerze”, “Jezioraku”, “Misji Afganistan” czy ostatnio w “Legionach” i “Mowie ptaków”.
Od kilku miesięcy pojawiały się informacje o tym, że Sebastian pracuje nad rapowym albumem. Wcześniej dowiedzieliśmy się, że aktor szykuje rapową płytę, na której ma „jechać po show-biznesie”.
– Wiem, kim mniej więcej jestem i wiem, co mogę z siebie dać, ale nie chcę tego rozdawać, zwłaszcza za dziengi. I dlatego też chcę wypowiedzieć się muzycznie, poprzez teksty na hip-hopowym bicie, który jest bitem mojego serca. (…) Czuję bardzo dużą potrzebę wyrzucenia z siebie paru rzeczy, bycia absolutnie transparentnym i szczerym. Chcę, żeby ktoś, kto mnie spotyka dziś, za lat kilkanaście mógł powiedzieć “Ten facet się nie zmienił”. Ale też nie chcę w wywiadach rzygać prawdą mówioną prozą, dlatego ubieram ją w lirykę i kładę ją na bit – mówił w wywiadzie dla CineMacieja Fabijański.
Fabijański niezbyt dobrze wypowiadał się także o nowej szkole.
– To w ogóle nie mój cyrk, nie moje małpy. Gdyby nie nazywali się raperami, to nie byłoby tematu, bo to po prostu nie jest rap to, co oni robią. Trzeba nazywać rzeczy po imieniu. (…) Irytuje mnie, że idzie to w jakieś maliny. Rap stał się teraz bardzo popularny, ludzie zarabiają na nim kupę szmalu, ale stracił on przy tym swoją esencję. Kiedy ja zaczynałem słuchać rapu, była Paktofonika, był Eminem, N.W.A., Ice Cube, A Tribe Called Quest. To muzyka, której nie robi się dla pieniędzy, to muzyka robiona z żalu, nienawiści, bólu, sprzeciwu. To nie jakaś elektroniczna ballada, tylko to jest sampel, to są bębny. To co się dzieje teraz, to nie rozwój, to robienie z rapu jakiegoś par-popowego tworu, używając do tego, wieśniacko u naszych rodzimych pseudo raperów brzmiącego, autotune’a. Ja idę bardziej w rootsowe klimaty – komentował.