fot. P. Tarasewicz
– To nie jest hip-hop – krzyczał ze sceny Pih w trakcie koncertu Quebonafide w warszawskim klubie niePowiem pod koniec 2014 roku. Od tego czasu do białostockiego rapera przylgnęła łatwa zatwardziałego obrońcy starej szkoły, jednak w rozmowie z Bartoszem Boruciakiem artysta bardzo dobrze mówi o kilku raperach prezentujących nowoczesne podejście do muzyki. Pih przyznaje, że jest fanem twórczości Taco Hemingwaya. – Uważam, że jego muzyka i teksty same się bronią. Lirycznie deklasuje wszystkich. Ma ciekawe brzmienie, które bardzo mi się podoba i mimo, że korzysta z autotune’a, to się broni – mówi Pih. Kogo jeszcze docenia weteran rodzimej sceny? – ReTo jest bardzo ciekawy, Otsochodzi – zdradza.
Raper odniósł się także do obecności rapu w rozgłośniach radiowych. – Jeżeli coś jest hip-hopem, to tym hip-hopem po prostu jest. Jeżeli coś jest popem, ktoś ma ciągotki do popu, to robi taką, a nie inną muzykę i to jest jego problem, że nie potrafi się do tego przyznać. Ja tylko chciałem powiedzieć, że nasza muzyka, którą reprezentowałem i reprezentuję nadal, straciła bardzo dużo na swoim znaczeniu. To nie jest prawdą, że kogoś z mojego rocznika boli to, że młode twarze pojawiają się w radiu. Za moich czasów, jak byłem w ich wieku, też byli artyści, którzy pojawiali się w radiu. Nagrywali radiówki i spotykał ich ostracyzm. Wiedzieliśmy, jak zareagować. Jeżeli radio ciebie zmienia, to jest źle. Jeżeli ty robisz coś i radio chce to grać, to jest całkiem inna kwestia. Teraz artyści bez zażenowania przyznają się w wywiadach, że robią radiówki, co moim zdaniem jest rzeczą najgorszą z możliwych – uważa Pih.