fot. P. Tarasewicz
W sieci pojawiła się trzecia część materiału opowiadającego o kulisach nagrywania „Na legalu”, odświeżonej wersji klasycznego krążka „Na legalu?” Slums Attack sprzed 20 lat. Peja zdradza w nim, że w związku z charakterem wydawnictwa zaproponował udział w pracach DJ-owi Decksowi, który współtworzył pierwotną wersję. Niestety, finalnie do współpracy weteranów rodzimej sceny nie doszło.
– Od początku wiedziałem, że będę to produkował z Magierą, ale z uwagi na jubileusz, na całą historię tej płyty, na fakt, że robiliśmy ten album w trójkę: ja, Magiera i DJ Decks – odezwałem się do Decksa z propozycją zrobienia tego wspólnie. Na początku wydawało mi się, że Decks jest zainteresowany. Pytał nas o różne szczegóły, ale nie o technikę produkcji i konkrety muzyczne. Raczej o sprawy organizacyjne, ale nie powiem, o co dokładnie chodziło.
(…) Finalnie Darek odmówił, nie poczuł tego co ja. Uznał, że zrobione tej płyty po raz kolejny, jakby to ująć… Nie widział sensu robić czegoś, co ktoś już ma. Myślałem jednak, że zrobimy to razem. Wyciągnąłem tę łapę. Takie porozumienie ponad podziałami. Płakać nie płakałem, ale liczyłem się z takim feedbackiem. Dariusz nie podzielił mojej wizji. Często musiałem go przekonywać o tzw. widzi misiach, kiedy razem pracowaliśmy. Tutaj tego nie poczuł. Daras zachował się w porządku, dostaliśmy zielone światło na diggowanie tych samych sampli, które sam wyprodukował. Jeżeli trzeba by podać sobie rękę i się spotkać, żeby zrobić ten materiał, to ja wszystkie te kryteria spełniłem – wspomina Peja.
Produkujący „Na legalu” Magiera również liczył na współpracę z Decksem. – Miał pewnie swoje powody, ale żałuję, że nie zrobiliśmy tego albumu we trójkę. Cóż, wyszło jak wyszło – kwituje wrocławianin.