Nova Rock za nami

Kolejna edycja austriackiego festiwalu Nova Rock odbyła się w miniony weekend.


2012.06.14

opublikował:

Nova Rock za nami

Jak co roku podczas festiwalu organizatorzy nie mogli narzekać na frekwencję. Pola namiotowe wypełnione po brzegi, tysiące ludzi zarówno pod jedną jak i pod drugą sceną, świetna atmosfera i przede wszystkim masa solidnego, ciężkiego grania.

Pogoda w tym roku po raz kolejny dopisała, pierwszego dnia słońce nawet na moment nie schowało się za chmurami, co zaowocowało opalenizną wśród festiwalowiczów i czerwonym kolorem skóry większości tłumu pod sceną. W ciągu drugiego dnia trochę popadało a wieczorem, z powodu niesamowicie mocnego wiatru koncerty Marylina Mansona oraz Within Temptation na czerwonej scenie niestety zostały odwołane, dzięki czemu Linkin Park na niebieskiej scenie zanotował niemalże rekordową frekwencję. Trzeciego dnia, mimo zachmurzenia deszcz nie spadł aż do północy, kiedy to podczas koncertu Metalliki popadało dosłownie minutę.

Z okazji odbywających się Mistrzostw Europy Coca Cola rozstawiła telebim na polu namiotowym, na którym można było obejrzeć wszystkie mecze. Podczas meczu otwarcia pomiędzy Polską a Grecją setki Polaków wystrojonych w narodowe barwy razem dopingowało swoich piłkarzy.

Jak co roku nie zawiodło również zaplecze sanitarne w postaci przenośnych toalet w ogromnej ilości oraz namiotów prysznicowych czy punktów z darmową wodą pitną, ktora była zbawieniem dla wielu wycieńczonych ludzi podczas upalnego pierwszego dnia.

A teraz najważniejsze – muzyka. Line-up jak co roku był bardzo napięty i momentami trzeba było zrezygnować z jakiegoś koncertu na rzecz innego lub z powodu zmęczenia – nie sposób wystać czy wyskakać pod sceną od godziny 12 do 2 w nocy. Pierwszego dnia, zaraz po meczu inauguracyjnym Mistrzostw Europy na niebieskiej scenie koncert dawał Dexter Holland z kolegami, czyli The Offspring. Nie zabrakło najlepszych hitów z albumu Americana oraz kawałków z nowej płyty. Następnie na scenę wkroczyli muzycy z Rise Against, którzy byli już ostatnia kapelą rozgrzewającą publikę przed gwiazdą wieczoru, zespołem Linkin Park. Podobnie jak w zeszłym roku zespół nie zawiódł i zapewnił publice solidną dawkę bardzo dobrego grania, standardowo zostawiając na koniec ulubiony utwór fanów – „One Step Closer”.

Drugiego dnia lista zespołów była dość mocno zróżnicowana. Na niebieskiej scenie wystąpili po sobie Everlast, Kasabian, Cypress Hill oraz Billy Tallent, a na deser, zaraz przed północą na scenę wyszli ulubieńcy niemieckiej publiczności – Die Toten Hosen, którzy świętują właśnie 25-lecie istnienia zespołu. Nie obyło się bez fajerwerków. Gwiazdą wieczoru na czerwonej scenie był zespół Limp Bizkit rozgrzewany przez Machine Head, Dimmu Borgir czy Opeth. Fred Durst okazał się bardzo dobrym showmanem, stale utrzymywał kontakt z publicznością a do utworu Eat You Alive zaprosił nawet na scene jednego fana, którego najpierw poczęstował piwem a następnie razem odśpiewał z nim cały kawałek. Warto wspomnieć o zespole Hatebreed, który mimo grania o godzinie 15 dał naprawdę rewelacyjny koncert.

Organizatorzy przyzwyczaili już do tego, że niedziela jest zawsze napakowana po brzegi artystami i tak też było w tym roku. Niebieska scena zaczęła się już o godzinie 11:30 wraz z koncertem The Computers. Nie można nie wspomnieć o wokaliście zespołu, który pomimo tak wczesnej godziny i bardzo niewielkiej publiczności skakał po całej scenie, roztrzaskał gitarę i wskoczył z mikrofonem przed scenę gdzie odśpiewał 2 utwory. Na zakończenie zażartował, że za rok grupa wystąpi na scenie jak headliner. Później było już coraz ciężej – od projektu Devin Townsend i Gojirę, przez As I Lay Dying i Trivium, aż po Mastodona, Slayera i Nightwisha. Slayer jak zwykle przywiózł swój sprzęt dzięki czemu pół sceny zapełnione było charakterystycznym nagłośnieniem marki Marshall. Czerwona scena to z kolei zupełnie inny klimat – od bałkańskiego grania Russkaja, przez californijski zespól Mad Caddies, który porwał ludzi zarówno szaleńczego tańca jak i bujania się w iście reggaeowych rytmach, aż do koncertu Coreya Taylora. Ci, którzy spodziewali sie usłyszeć utworu z repertuaru Slipknota, nie zawiedli się. Trzeba jednak zaznaczyć, że Corey wyszedł na scenę jedynie z gitarą akustyczną, a cały koncert miał charakter właśnie akustyczny, co było sporym zdziwieniem dla niektórych fanów. Był to jednak bardzo dobry występ a ilość fanów śpiewających „Bother” z repertuaru Stone Sour czy „Spit It Out” Slipknota była zaskakująco duża. Na koniec najważniejsze, czyli Metallica. Koncert świetny, klasa sama w sobie, od razu widać ponad 20-letnie doświadczenie na scenie i renomę zespołu. Całość dopracowana w najmniejszych szczegółach, interakcja z publiką, ognie ze sceny, fajerwerki w rytm gitary, napompowane piłki z logiem zespołu spadające ze sceny – to po prostu trzeba zobaczyć. Warto zwrócić uwagę też na to, jak James Hetfield cieszył się z wspólnego śpiewania z publiką. Miło, że zespół po tylu latach nadal czerpie tyle radości z grania. Koncert zakończył się dwoma bisami, w których nie zabrakło oczywiście „One” i „Seek and Destroy”.

Koncert Metalliki zakończył festiwal, i tłumy ludzi udało się z plecakami w stronę autobusów i samochodów. Festiwal niestety dobiegł końca… jednak następny już za 12 miesięcy! Musicie tam być!

Do zobaczenia za rok.

Polecane

Share This