Jakiś czas temu głośno było wokół Josefa Bratana, który miał rzekomo unikać płatności modelowi Wiktorowi Chmielewskiemu za współpracę przy teledysku do utworu „Nie szczekaj do pani”. Raper zbagatelizował sprawę, nagrywając jedynie filmik, w którym drwił z roszczeń Chmielewskiego. Przywołujemy temat Bratana, bo jest świeży, ale historia polskiego rapu zna mnóstwo opowieści o tym, że artyści i ich wytwórnie preferują rozwiązania barterowe w przypadku pracy dla nich.
Nitro podjął ten wątek pod wpływem filmu, w którym Grande rozliczał GM2L. Kontrowersyjny twórca przyznał, że ma jak najgorsze wspomnienia ze współpracy z raperami, choć podkreślmy, że chodzi tutaj o ogół sceny, a nie podopiecznych Malika Montany.
– To jest problem polskiej sceny, że oni (raperzy – przyp. red.) są tak niesamowicie przebujani. Im się wszystkim wydaje, że to, co ty możesz dla nich zrobić, powinno być wystarczającą gratyfikacją. (…) Makijażystki, tancerze, scenarzyści, styliści czy ludzie od światła mówią tak: „najgorzej się pracuje z raperami, bo są to ludzie bez szacunku, ludzie którzy nie chcą za nic zapłacić, wszystko chcą za oznaczenie w klipie” – stwierdził Nitro.