foto: P. Tarasewicz
Nick Cave And The Bad Seeds byli kolejnymi artystami po choćby Radiohead, do których apelowano o odwołanie koncertów w Izraelu. Roger Waters, Thurston Moore i inni artyści nawołujący do kulturalnego bojkotu Izraela zabiegają o omijanie kraju podczas tras koncertowych tłumacząc to nieprzestrzeganiem przez władze praw obywateli.
Thom Yorke i jego zespół nie ugięli się pod naciskami. Lider Radiohead tłumaczył, że fakt występowania w danym kraju nie jest równoznaczny z popieraniem polityki jego rządu. Cave również nie wycofał się z zaplanowanych na 18 i 19 listopada koncertów w Tel Awiwie. Podczas konferencji prasowej Australijczyk poproszony o ustosunkowanie się do apelu byłego członka Pink Floyd, odpowiedział, że każdy kto planuje koncerty w Izraelu musi przejść przez „publiczne upokorzenie ze strony Rogera Watersa i jego współpracowników”. – Po długim namyśle zadzwoniłem do moich ludzi i powiedziałem im: „Robimy trasę po Europie i Izraelu”, ponieważ nagle bardzo ważne stało się dla mnie, aby sprzeciwić się tym, którzy próbują nękać muzyków, cenzorować ich i uciszać – powiedział lider The Bad Seeds.
Cave przyznał, że apele członków ruchu Boycott, Divestment and Sanctions (Bojkotu, Wycofania Inwestycji i Sankcji) działają na niego jak płachta na byka i dodatkowo zachęcają, by wbrew staraniom Watersa i innych wystąpić dla Izraelczyków. – Kocham Izrael – zadeklarował Australijczyk dodając: – Tak naprawdę można powiedzieć, że to BDS sprawili, że gram w Izraelu.
Przedstawiciele Boycott, Divestment and Sanctions bardzo szybko odpowiedzieli na słowa Cave’a, publikując nowe oświadczenie, w którym czytamy: – Koncerty Nicka Cave’a w Tel Awiwie i jego stanowisko są propagandowym prezentem dla izraelskiego apartheidu. Dziękujemy Nickowi Cave’owi za to, że postawił sprawę jasno. Granie w Izraelu nigdy nie jest tylko muzyką. To polityczna i moralna decyzja, by stanąć po stronie ciemiężcy przeciwko ciemiężonym.
