Katarzyna Nosowska i Miki Krajewski od kilku miesięcy prowadzą autorski podcast „Bliskoznaczni”, do którego zapraszają rozmaitych gości. W „Bliskoznacznych” mogliśmy już zobaczyć m.in. Pawła Krawczyka, Pawbeatsa, Agatę Kuleszę czy Krzysztofa Zalewskiego. W nowym odcinku podcastu pojawiła się Natalia Szroeder. W trakcie trwającej ponad półtorej godziny rozmowy pojawił się szereg wątków związanych zarówno z karierą, jak i życiem prywatnym wokalistki. Natalia wspominała m.in. że w jej pierwszym kontrakcie znajdował się np. kuriozalny zapis o dopuszczalnej długości paznokci, Natalia miała wówczas także surowy zakaz zdradzania publicznie tego, czy jest w związku.
Dziś zarówno sama Natalia, jak i gospodarze podcastu śmieją się z tej historii, ale nie da się ukryć, że początki autorki „Pogłosu” w show-biznesie nie były łatwe. Natalia wspomina o trudach pogodzenia chodzenia do szkoły z koncertowaniem w rozmaitych zakątkach kraju, mówi także, że była „miłą Natalcią”, która dawała sobie wejść na głowę, a przy okazji zahacza o temat „wujków” – funkcjonujących w branży muzycznej mężczyzn, którzy nie zawsze mają dobre intencje.
– Miła Natalcia się skończyła – powiedziała Natalia Szroeder. – Ona w ogóle skończyła się jakiś czas temu. Przez lata byłam miłą Natalcią i jak na festiwalach były wybory piosenek, to ja zawsze dostawałam taką ni pierd ni w oko. I potem przyjeżdżam na ten festiwal, każdy ma jakąś zajebistą piosenkę, a ja mam tę piosenkę. No tak, w końcu sama zgodziłam się ją zaśpiewać. Jak byłam miłą Natalcią, to po prostu tak emanowałam, że ludzie mnie przytulali.
Kiedy Katarzyna Nosowska zapytała, czy Natalii zdarzały się niedwuznaczne lub matrymonialne propozycje? – Aż tak miła nie byłam, żebym miała się na to zgodzić. Nawet moja sympatyczność miała granice. Nie dostawałam hardcore’owych propozycji, ale żeby się ze mną przytulać… przytulają się ze mną do dziś – mówi artystka.