– Jego energia jest imponująca, i to w dość subtelny sposób. To wspaniałomyślny, miły człowiek – powiedziała Nicole w rozmowie z „The Sun”. – Pewnego razu poleciałam do Boston na koncert The Police. Spotkałam go – wypadł jeszcze lepiej, niż się spodziewałam. Czułam, jakbyśmy uprawiali jogę podczas śpiewania. Współpraca ze Stingiem przebiegała bez najmniejszych problemów.
Scherzinger wspomniała, że sesja nagraniowa z taką gwiazdą jak Sting była dla niej niezwykle ekscytującym, a zarazem nieco stresującym przeżyciem. Artystka musiała cały czas powtarzać sobie: „Wszystko będzie dobrze„.
– Gdy śpiewa się do jednego mikrofonu, trzeba być blisko siebie. Sting miał bardzo świeży oddech. Zrobili nam zdjęcie i wyszłam na nim jak 5-latka. On prezentował się wyśmienicie, a ja wyglądałam na przestraszoną – dodała Nicole.