fot. mat. pras.
Po liście do Oleny Zełeńskiej, w którym Roger Waters obarczył Ukraińców winą za wojnę w ich kraju, do muzyka przylgnęła łatka proputinowca. Wygląda jednak na to, że muzyk albo zmienił poglądy, albo nie do końca zrozumiał, co dzieje się w Ukrainie od 24 lutego. Po licznych sugestiach, że zamiast do żony prezydenta Ukrainy powinien napisać list otwarty do Władimira Putina, były członek Pink Floyd tak właśnie zrobił. I trzeba przyznać, że nie przebierał w słowach.
Muzyk stawia Putinowi fundamentalne pytanie – czy prezydent Rosji chce zakończenia wojny? – Chciałbyś zobaczyć koniec wojny? Jeśli powiedziałbyś tak, wszystko natychmiast stałoby się prostsze. Gdybyś powiedział, że Rosja nie ma żadnych interesów terytorialnych, poza zapewnieniem bezpieczeństwa rosyjskojęzycznym mieszkańcom Krymu, Doniecka i Ługańska. Znam kilku ludzi, którzy myślą, że chcecie najechać całą Europę, zaczynając od Polski i reszty państw bałtyckich. Jeśli tak, to piep***ć cię, i równie dobrze możemy wszyscy przestać grać w rozpaczliwie niebezpieczną grę w nuklearnego kurczaka, którą jastrzębie po obu stronach Atlantyku, która wydaje się być dla nich wygodna. Tak, po prostu wysadzić siebie nawzajem i świat w powietrze – proponuje Waters.
Przypomnijmy, że jedną z konsekwencji wcześniejszych wypowiedzi Rogera Watersa były protesty, prowadzące do odwołania jego koncertów w Polsce. Krakowski radny Łukasz Wantuch zaprosił muzyka do wspólnego wyjazdu z konwojemy humanitarnym, bo ten mógł sam się przekonać, jak wygląda sytuacja w Ukrainie.
Olena Zełeńska odpowiedziała na list otwarty muzyka. Czy Władimir Putin także to zrobi?