foto: P. Tarasewicz
Do nieprzyjemnego incydentu doszło podczas sobotniego koncertu Morrisseya w San Diego. Podczas wykonywanego jako drugi bis utworu „Everyday Is Like Sunday” na scenę wtargnęło kilku agresywnie zachowujących się fanów. Na poniższym nagraniu z Copley Symphony Hall możecie zobaczyć, jak mimo interwencji ochrony udaje im się dostać do muzyka.
Morrissey był zmuszony przerwać koncert. Artysta zszedł ze sceny i nie wrócił już, by pożegnać się z publicznością (drugi bis i tak jest ostatnim wykonywanym przez niego utworem). TMZ.com pisało wprost o ataku na artystę, ale jego manager Peter Katsis, dementuje tę informację, tłumacząc, że fani po prostu chcieli wyrazić w ten sposób uznanie dla artysty.
– Nikt nie próbował uderzyć M ostatniej nocy. Fani Morrisseya nie są złośliwi, oni prostu robili to, co robili od prawie 30 lat, czyli próbowali wszystkiego, co byli w stanie zrobić, aby wskoczyć na scenę, dotknąć go lub przytulić. Fani, o których mowa faktycznie byli bardziej agresywni niż zwykle, dlatego ochrona musiała interweniować i uspokoić publiczność. To wszystko. Nikt nie został ranny, nikogo nie aresztowano – napisał Katsis.