Choć tygodnie mijają, a Morrissey pozostaje bez wydawniczego domu, artysta nie ma zamiaru ulegać. Nie w głowie mu też publikacja materiału własnym sumptem, tak jak zrobili to chociażby Radiohead.
– Nie zależy mi na tego typu innowacji. Wciąż żyję marzeniem, że uda mi się wydać album, który będzie się dobrze sprzedawał nie dzięki marketingowi, ale dlatego, że ludzie po prostu polubią te piosenki – powiedział wokalista serwisowi Pitchfork.com. – Wychodzę z założenia, że skoro ogłosiłem publicznie, że jestem bez wytwórni, znajdzie się ktoś, kto mnie przygarnie.
Morrissey jest przekonany, że brak zainteresowania jego osobą ze strony wytwórni jest spowodowany tym, że on sam ma już jakąś pozycję na scenie, podczas gdy labele interesują się głównie młodymi artystami. – Chcą być odpowiedzialni za rozwój tychże wykonawców. Tymczasem w przypadku weteranów ich sukces leży już gdzie indziej, w innych czasach i działaniach innych wytwórni – dodał.