Artysta wyjawił, jakie założenia przyświecały pracy nad jego nowym wydawnictwem.Przy robieniu „Prosto przed siebie” (poprzedni solowy album Miuosha wydany w 2012 roku – przyp. red.), pod koniec już nie do końca mi leżało to, że robię bardzo zliżone do siebie rzeczy. Najłatwiej byłoby zrobić trzeci album na sprawdzonym patencie, po tym jak „Piąta strona świata” (z 2011 roku – przyp. red.) się udała, jak „Prosto przed siebie” po prostu pierdolnęło i wywołało poruszenie wokół mojej osoby, które trwa do dzisiaj. Nie chcę tego robić, bo to byłoby proste. Na „Panu z Katowic” są trzy klasyczne numery. One mają najlepsze przyjęcie. Wydaje mi się, że najłatwiej było zrobić cały taki album, ale mi się to nudzi. Mogę słuchać takiej muzyki, ale robić w kółko takie rzeczy, to naprawdę rzecz krzywdząca – tłumaczy.
Słucham większej ilości muzyki niż to, co w Polsce nazywa się hip-hopem. Fajnie jest przenosić też takie rzeczy, a nie tylko posiłkować się kręgosłupem klasyki – mówi artysta i dodaje: Nie chciałem robić albumu, który za parę lat nie byłby fajny dla mnie. Skupiłem się na tym, żeby tam było dużo ciekawych rzeczy, ciekawych rozwiązań. Nie podążam tutaj za niczym, co jest modne. Na tej płycie nie nic, co jest teraz teraz modne w muzyce. Tak mi się wydaje.
Raper był niedawno gościem Programu Muzycznego. Zobaczcie spotkanie Artura Rawicza i Zbigniewa Zeglera z Miuoshem.