foto: kadr z wideo
Atmosfera wokół Jaya-Z się zagęszcza. Kilka dni temu w mediach pojawiły się oskarżenia, sugerujące, że w 2000 r. raper miał zgwałcić kobietę. W pozwie napisano, że przyjaciel odwiózł dziewczynę ją na rozdanie nagród VMA w Radio City Music Hall. Nie miała biletu więc podchodziła do różnych kierowców limuzyn, aby spróbować dostać się na galę. Jeden z kierowców, powiedział jej, że pracuje dla Combsa i że „pasowała do tego, czego szukał Diddy”. Zaprosił ją na imprezę po gali i powiedział, żeby wróciła do jego samochodu później wieczorem, po tym jak przetransportuje Cartera i Combsa. Później kierowca ją odebrał i po 20 minutach dotarli do białego domu z podjazdem w kształcie litery U. Musiała podpisać dokument, który był umową o zachowaniu poufności, aby móc wejść na imprezę, która, jak podaje dziewczyna, była pełna celebrytów i ludzi biorących marihuanę i kokainę. Zaoferowano jej drinka, który sprawił, że poczuła się „oszołomiona” i poszła do pokoju, aby odpocząć. Niedługo potem, Combs i Carter mieli wejść do pokoju, a Combs zapytał czy „Jest gotowa na imprezę!”.
Teraz pojawiają się – a właściwie wracają po kilku latach – kolejne kłopoty. Pochodzący z New Jersey 32-letni Rymir Satterthwaite od ponad dekady przekonuje, że jest synem Jaya-Z. Mężczyzna od dekady próbuje nakłonić rapera do zrobienia testu na ojcostwo, ale prawnicy Shawna Cartera póki co skutecznie to uniemożliwiają. Satterthwaite stwierdził, że skoro Hov i jego adwokaci obchodzą prawo, to on pozwie instytucje, które to prawo stanowią. 32-lattek pozwał sądy, w tym Sąd Najwyższy stanu New Jersey, sędziów i urzędników, przekonując, że nieskuteczne egzekwowanie testu na ojcostwo od Jaya-Z jest pogwałceniem konstytucyjnego prawa jego domniemanego syna.
Czy pozwanie wymiaru sprawiedliwości sprawi, że jego reprezentanci będą skuteczniejsi w nakłanianiu Jaya-Z do wykonania testu? Zobaczymy.
