Wypowiedź publikujemy w całości z zachowaniem oryginalnej pisowni (w tym m.in. pogrubień):
„Trzy dni temu wróciłam ze wspaniałych wakacji i nie zamierzałam już poświęcać aferze z klipem ani minuty więcej. W skrzynce mailowej zastałam jednak niespodziankę, której nie mogę i nie chcę pozostawiać bez komentarza. Uważam, że hipokryzję i głupotę należy upubliczniać.
Zaznaczam, że wypowiadam się we własnym imieniu, nie jest to żadne oświadczenie, piszę felieton, ja Anna Alszer i nikt poza mną. Pesel podać?
„Dnia 9.11.2012 zostało do mnie przesłane pismo od adwokata „Pani Doroty Rabczewskiej”. Informuje się mnie w nim, że „naruszam dobre imię i cześć Mocodawczyni, która latami ciężko pracowała na swoją pozycję w branży muzycznej”. Dalej – rozpowszechniam w MEDIACH i na STRONACH internetowych nieprawdziwe informacje godzące w dobre imię w/w Mocodawczyni. Oczywiście skończę w sądzie i nie wypłacę się do końca życia.
Pani Dorota chyba nie ma pojęcia na kogo trafiła zakładając, że pozwolę sobą sterować i się zastraszać. Najzabawniejsze, oczywiście poza opowieściami o szarganiu dobrego imienia jest to, że Pani Dorota zignorowała nasze prawo do autoryzacji klipu, a sam pomysł, że mamy jakiekolwiek prawa określiła mianem „histerycznej reakcji”.
Przypominam też, że mówimy o osobie pozwanej i skazanej za obrazę uczyć religijnych. Osobie, która przez całą sprawę zasłaniała się wolnością słowa. Tak i nie inaczej!
Mówimy o człowieku, który obraził publicznie większość kolegów po fachu, swoich współpracowników i wszystkich dotychczasowych partnerów.
Tak! O kobiecie, która pogardliwie zarzuciła mi zazdrość na swoim profilu fb. Argument najwyżej z podstawówki „aaaa co? Zazdrościsz?” Tak, płonę! Ja i 80% ludzi w tym kraju, na czele z Kubą Wojewódzkim, który wyśmiewa królową przy każdej okazji.
Tak więc „jestem u pani!” oraz „powiem mamie!” i „a ona się wyzywa!”. Byłabym nawet zaszczycona, gdyby nie fakt, że w gruncie rzeczy mam własne bardzo udane życie. Nie podejrzewałam, że osoba opowiadająca na prawo i lewo jak bardzo ma w dupie opinie ludzi na swój temat pofatyguje się do prawników z powodu mojego wpisu na forum internetowym. To co zrobiły z tym media to już nie moja broszka. Klip miał sam się obronić, tymczasem wyłączone zostały oceny na youtube! Czyżby ktoś nie potrafił spojrzeć prawdzie w oczy?
Zostałam obrażona przez szanownego admina czcigodnej strony fanów Dody i jaka była moja reakcja? Do tej pory żadna, bo niby z jakiej racji ma mnie obchodzić opinia jakiegoś leśnego głupka (czekam na pozew)? Piszę o tym ponieważ wymiar hipokryzji otaczającej tą sytuację przeszedł moje najśmielsze wyobrażenia
Rozumiem, że Mocodawczyni przeżywa głęboki szok, ponieważ przyzwyczaiła się do tego, że ona poniża i obraża, a wszyscy potulnie się dostosowują. Ja jednak nie jestem pracownikiem,czy jak zwykła ludzi nazywać „sługą” tej pani. Paranoja w Polsce nie osiągnęła na szczęście jeszcze takiego poziomu, żeby za nazwanie klipu GÓWNIANYM musieć wypłacić „zadośćuczynienie za wyrządzoną krzywdę”
Pani Dorocie proponuję zmienić branżę, myślę, że świetnie odnalazłaby się w szeregach wiecznie obrażonych i skrzywdzonych członków jednej z partii politycznych. Jesteśmy zazdrośni, albo niedojrzali mentalnie na tyle aby pojąć ogrom jej talentu. Tylko co my biedni możemy na to poradzić?
Proszę mnie więc pozwać za wyrażanie subiektywnych opinii, pozwolę się nawet podłączyć pod wykrywacz kłamstw żeby udowodnić, że nie tylko nie jestem zazdrosna, ale co gorsze szczerze uważam klip za PARODIĘ dobrej produkcji. Niech zgadnę- pozwu nie będzie, bo Pani Dodzina nie będzie mi pomagała w autopromocji, której jak się domyślam pragnę okrutnie.
Aha, prawnik twierdzi również, że „kilkakrotnie interwencje ze strony Mocodawczyni okazały się bezskuteczne”. No tak, tak.. nie wiem jak to skomentować. Nie przypominam sobie żadnych, ale jakie to ma naprawdę znaczenie? I tak bym się nie zamknęła w sobie jeśli sama bym tak nie postanowiła. Fakt faktem rozkaz takowy ze strony królowej wcześniej nie padł.
Proszę mnie więc pozwać, przypominam tylko, że mieszkam na stałe w Panamie i nie zamierzam się fatygować do Polski. Poza tym- karę finansową jeszcze bym przeżyła, gorzej jeśli w ramach zadośćuczynienia będę musiała założyć fan club Pani Doroty Rabczewskiej, to by dopiero była kara…”.