foto: mat. pras.
Wkrótce miną dwa lata od śmierci Lil Peepa. Raper zmarł w wyniku przypadkowego przedawkowania narkotyków. Zdaniem matki artysty lwią część winy za jego przedwczesną śmierć ponosi opiekujący się nim management.
Liza Womack zdecydowała się pozwać managerów swojego syna, argumentując, że poprzez ich zaniedbania Gustav był zestresowany i wypalony, a także że cierpiał fizycznie. Zdaniem matki rapera współpracownicy napędzali go narkotykami, by mógł koncertować dzień po dniu.
W dokumentach sądowych stwierdzono, że Peep był „zestresowany, przytłoczony, wypalony oraz fizycznie chory”. Ponadto Womack argumentuje, że raper od zawsze był wrażliwym człowiekiem i został zmuszony koncertowania dzień po dniu, stymulując go nielegalnymi substancjami.
– Traktowali go jak towar – komentuje w rozmowie z New York Timesem Liza Womack. – Musiałam to zrobić, przeraża mnie, że nikt nie zrobił tego przede mną. Gus nie był jedynym młodym artystą traktowanym w ten sposób – dodała kobieta.
Lil Peep zmarł 15 listopada 2017 roku. Ciało artysty zostało znalezione w jego tour busie w Tucson w stanie Arizona. Przyczyną śmierci było przypadkowe przedawkowanie leków zwierających fentanyl i alprazolam.