fot. P. Tarasewicz
Maryla Rodowicz niejednokrotnie mówiła już o tym, z jakimi problemami finansowymi muszą się zmagać artyści, w tym ona. – Teraz mam 1600 złotych. Większość ludzi ma taką emeryturę. W latach 70. i 80. nikt nie myślał o emeryturze, nie zadbaliśmy o to, że trzeba płacić jakieś składki – przyznała na początku roku artystka. Rok wcześniej deklarowała, że nie ma pieniędzy na nagranie płyty. Gwiazda przyznaje, że doskonale rozumie sytuację koleżanek i kolegów ze sceny, którzy w obliczu zagrożenia koronawirusem nie będą grać w najbliższym czasie koncertów. Sęk w tym, że robi to w sposób, który nie do końca podoba się fanom.
– Przykro mi z powodu odwołanych koncertów z powodu koronawirusa. Mam nadzieję, że to prawda, ze tylko przełożone na inny termin. Drodzy koledzy z branży, też mam problem z rachunkami. Najważniejsze, żebyśmy zdrowi byli – napisała Maryla na oficjalnym profilu na Facebooku. Po krytyce wpisu szybko zniknął on z fanpage’a, a sama artystka zarzuciła komentującym „tendencyjne czytanie”.
– Nigdy nie narzekałam, że muszę płacić rachunki, napisałam tylko, że TEŻ muszę płacić rachunki, a to robi różnicę. I że solidaryzuję się z całą branżą muzyczna, która została pozbawiona pracy. Czytacie tendencyjnie, żeby mi dowalić – stwierdziła artystka, próbując przekonać słuchaczy, że sformułowanie „też mam problem z rachunkami” nie padło w jej skasowanym poście.