Fani na koncert Thirty Seconds to Mars czekali przed Ergo Areną już przed godziną 8:00. Ich liczba rosła bardzo szybko. Po kilku godzinach przed halą były już tłumy. W tym gronie znalazły się również dwie osoby, które za bilet zapłaciły 4 tysiące dolarów. W zamian zespół zagrał im prywatny minikoncert w garderobie. Robimy to z miłości – mówiła jedna z fanek.
Wraz z upływem czasu ta miłość rosła, atmosfera stawała się coraz gorętsza. Koncert wystartował tuż przed godziną 21:00. Marsi wkroczyli na scenę w wielkim stylu. Cała Ergo Arena od razu zaczęła podskakiwać. W trakcie trzeciego utworu hala stała się biało-czerwona za sprawą kartoniady. Później w górę wyfrunęły balony.
To było amerykańskie show w najlepszym wydaniu – podsumował Janusz Stefański z Prestige MJM.
Niesamowite napięcie budował Jared Leto. Lider Thirty Seconds to Mars zawładnął tłumem w Ergo Arenie. Najpierw szalał na dużej scenie, a później zagrał akustyczny set w centralnej części hali, gdzie dostał się przebiegając przez tłum fanów.
Najbardziej oczekiwanym wydarzeniem był jednak telefon, który wokalista wykonał do jednej z fanek. Następnie zaprosił ją na scenę, a później pojawiały się na niej kolejne osoby. W mgnieniu oka znalazł się tam tłum ludzi, który wykonał wspólnie z zespołem „Closer To The Edge. Później w górę wyfrunęło konfetti, które było doskonałym dopełnieniem całego koncertu.
Total! To jest ten rodzaj dionizyjskiej imprezy, który powoduje wbicie w fotel. Patrzyłem przede wszystkim na dziewczęta, które doznawały niesamowitych uniesień słuchając zespołu. Absolutnie niesamowite przeżycie. Rzadko się zdarza widywać tyle młodych kobiet w takiej ekstazie – podsumował koncert w Ergo Arenie redaktor naczelny Rock Radia Mikołaj Lizut.