MaRina: „Unikam sesji okładkowych i promocji”

"To odciąga mnie od muzyki"


2016.10.24

opublikował:

MaRina: „Unikam sesji okładkowych i promocji”

Wiosną Marina Łuczenko-Szczęsna przerwała pięcioletnie milczenie publikując zilustrowany teledyskiem singiel „On My Way”. Wokalistka zapowiedziała, że to pierwszy zwiastun jej nowej płyty. W miniony piątek do sieci trafiła z kolei piosenka „Let Me Love The Lonely”, w której wokalistka partneruje Jamesowi Arthurowi. MaRina znalazła chwilę, by opowiedzieć nam o tym, jak doszło do jej współpracy z brytyjskim wokalistą i na jakim etapie jest praca nad jej nowym albumem.

Na kilka lat zniknęłaś ze sceny. Powiedz proszę, co było przyczyną tak długiej nieobecności?

Marina: Zniknęłam w wyniku choroby, potem doszły do tego sprawy prywatne. Dopiero od 2015, a tak naprawdę 2016 roku, wróciłam do regularnej pracy nad albumem, pracuję w studio, komponuję, nagrywam i wymyślam. W kwietniu 2016 roku przypomniałam o sobie utworem „On My Way”, jednak produkcja teledysku, promocja, w tym sesje okładkowe i wywiady, to działania, które odciągają mnie od muzyki i pracy w studio, dlatego staram się obecnie tego unikać. Wyjątkiem jest najnowszy projekt z Jamsem Arthurem.

Przy okazji premiery singla deklarowałaś, że będzie on częścią czegoś większego.

„On My Way” znajdzie się na moim drugim albumie, chyba, że do tego czasu całkowicie zmieni się styl muzyczny, w jakim tworzymy muzykę wspólnie z producentem i współkompozytorami. Pracuję w Londynie, Los Angeles i w Warszawie. W Londynie pomaga mi Pete Boxsta, w L.A. Robocop, a w Warszawie Bartek Królik i Marek Piotrowski. Wciąż poszukuje nowch brzmień, więc być może do tego grona wkrótce dołączy kilka nazwisk.

Pierwszą płytę wydałaś samodzielnie. Tym razem będzie podobnie?

Jestem niezależna i świadoma procesów zachodzących w przemyśle muzycznym i nie bez powodu nigdy nie zdecydowałam się na podpisanie proponowanych mi kontraktów. Nie wykluczam jednak wydania mojego albumu ze światową lub lokalną wytwórnią. Wszystko zależy od chemii między nami i warunków, zasad współpracy. Potrzebowałabym partnera, który potrafi dołożyć do mojej układanki coś, czego nie potrafię sama. Myślę, że głównego wsparcia poszukuję w promocji na rynkach zagranicznych, zaś w Polsce w procesie przedarcia się do rozgłośni radiowych.

W jakich okolicznościach pojawiła się propozycja współpracy z Jamesem Arthurem?

Propozycję współpracy przy promocji albumu Jamesa skierował do mnie jego management, za pośrednictwem Sony Music Polska. Oczywiście znaliśmy się prywatnie z Jamsem, pracując z tym samym producentem w Londynie, ale absolutnie nie spodziewałam się takiego zaproszenia z jego strony. Jest to dla mnie ogromne wyróżnienie.

Polacy niezwykle ciepło przyjęli debiut Jamesa. W jego karierze był taki moment, kiedy byliśmy drugim po Wielkiej Brytanii krajem, w którym cieszył się tak dużą popularnością. Czy ten fakt pomógł wam w nawiązaniu kontaktu?

Nie jest tak do końca, że Polska jest drugim krajem. Pierwszy singiel („Say You Won’t Let Go” – przyp. red.) nie jest tu jeszcze na miejscu pierwszym, a w Wielkiej Brytanii, Irlandii czy Australii utrzymuje się na pierwszych pozycjach list przebojów tygodniami.  James ma w tej chwili najpopularniejszy singiel w UK.

„Let Me Love The Lonely” ma szansę powtórzyć ten sukces?

Osobiście uważam, że „Let Me Love The Lonely” ma większy potencjał w naszym kraju i to nie tylko z uwagi na mój udział w tym utworze. Jest to naprawdę piękna ballada i mam nadzieję, że emocje jakie tam zawarliśmy, będą chwytać za serca słuchaczy, a wcześniej dyrektorów muzycznych stacji radiowych, bo bez ich wsparcia, niewiele osób posłucha tej magicznej piosenki.

Planujecie zrealizować teledysk tej piosenki?

To już pytanie do Jamesa i jego przedstawicieli. Nie wiem, czy aż tak powinnam odciągać uwagę odbiorców od samego Jamesa, ale jeśli będzie taka potrzeba, możemy o tym pomyśleć. Niemniej jednak zdecydowanie wolę pracować z nim w studio muzycznym i czerpać wiedzę z obszaru kompozycji, nagrań i tworzenia muzyki.

Polecane

Share This