Znacznie więcej miejsca artysta poświęcił analizie nowego kawałka promującego płytę „Vanillahajs” oraz tłumaczeniu zasady składania rymów. Poniżej przytaczamy wypowiedź Laika, w której pozwoliliśmy sobie nieco poprawić interpunkcję oraz uporządkować myśli w poszczególnych akapitach.
Po pierwsze, jak się już ma odwagę wypowiadać o wielokrotnych to trzeba wiedzieć co to znaczy. Rymy się liczy na sylabach a ich dokładność na samogłoskach (to się nazywa rymy bogate). Ziomie. Jak ktoś nawinie „mam cię/lapsie”, to jest rym podwójny. Jak ktoś, kto jest VNM-em, nawinie „król królów/chuj w ulu”, to jest rym potrójny. I tak dalej. W ogóle wydaje mi się, że Venom jako jedyny chyba z mainstreamu rozumie tę zależność bo w głębi ducha jest lingwistą i dla niego, tak jak dla mnie, jest to kurwa oczywiste.
Wieczna kłótnia gimbusów na forach nie zmieni tego w żaden ze znanych mi sposobów, bo zwyczajnie opiera się na pierdoleniu niedojebanych dzieci wczutych w Wikipedię i funkcję wybierania kolorów czcionki. Tyle ile sylab rymuje się ze sobą w wersach na podstawie tych samych samogłosek, określa wielokrotność rymu. Zrozumcie to, kurwa, w końcu, bo nie zaczyna się rozmowy o problemie bez ogarnięcia jego natury. Dla mnie, na bitach Młodzika, maxem jest piętnaście np. „Ściana sięga sklepienia, które generuje opad/zjadam ścięgna dla przemian, które rejestruję w oczach” i jest to czysto techniczny zabieg wynikający z tempa bitu. Jeżeli już wpierdolisz się na level ponad pięciu i napiszesz tak cały numer, słuchacz nie zauważa twojej pracy, jemu to płynie w słuchawkach i nie słyszy tego, jak złożyłeś wersy. Wielokrotne są nałogiem i jeżeli jesteś raperem, to musisz to robić, bo tak ci każe talent. Jak w Muay Thai: możesz ważyć 150 kilo, a rozjebie cię chudzinka wjazdem z łokcia na skroń. Jeżeli zrobi to z precyzją, masa nic ci nie da. Ziomie.
Tedeusz, jak zwykle, odpierdolił, co se chciał odpierdolić i se odpierdolił. Wracając do wielokrotnych, różnie można tym grać i akurat Tede zajebiście sobie z tym radzi. Zrozumcie, że rapem rządzi raper. Wasze opinie, tak jak opinie recenzentów, są z gruntu chybione, bo każdy z nas może na biegu wymyślić nowe znaczenie/nadać nowe życie linijce. Jeżeli dzisiaj zapytasz mnie o Glidera, to ja wiem, o co tam chodzi i ci mogę to wyłożyć w jednym zdaniu, ale patrząc na ten tekst z perspektywy kilku lat jego znaczenie zmienia się razem z moim życiem. Największą sztuką jest napisać linijki, które będą – w odniesieniu do twoich ruchów – z nimi korespondować. Zawsze. Tede zawsze miał dobre patenty, lubię jego wizję, jest lirycznie wybitny i mówię to „tak o”, jako kumaty słuchacz. Przechodząc do sedna: jeżeli słyszysz miliard razy „Na pierwszej linii„ to się kurwa nie wiem, napij czy spal gibona, obojętnie, ale zastanów się, czemu to słyszysz tyle razy. To nie jest tak, że to jest bez sensu i on rymuje na jedno kopyto, bo jest chujowy, tylko to jest zwykły zabieg, kurwa, poetycki gimbie – do szkoły zapraszam i polecam definicję apostrofy ,a potem jej nagięte do potrzeb rapu oblicze. Zajebiście to zrobił: w wielokrotnych nie chodzi tylko o to, żeby dwa wersy zgadzały się w sylabach, ale nie w użytych słowach. Można zagrać kontekstem oraz znaczeniem przeplatanym mozaiką z pasujących do mozaiki sylab. Tede to zrobił, bo tak sobie wymyślił. Zrobił miliard innych rzeczy w tym numerze, ale komentarze dotyczą jednej. Obiektywnie jest to największa zaleta tego singla, według słuchaczy (czy tam odbiorców) największa wada. Puenta jest kurwa oczywista: Graniecki rozpierdolił was po raz kolejny i, po raz kolejny, drzecie japę jak, nie przymierzając, stara kurwa w teatrze nie rozumiejąc o czym jest sztuka. Małe „s„, nikt z nas przecież nie ma wykształcenia.
Raperzy znają publiczność: my wiemy, czego wy chcecie i jak się jest prawie 40-letnim mężczyzną, to się wami gra jak w Angry Birds. Peja tak robi, Gural powinien zrobić z tego doktorat. Raperzy mają na was wyjebane, jesteście dla nich kolejną przejażdżką po chujowej obwodnicy. Podziemie wjeżdża w takie podejście kutasem bez ostrzeżenia, ale nie daje to nic przez jego romantyczną naturę i pizdowatość reprezentantów.