Liroy opowiedział o tym, jak miał zostać zamordowany na scenie podczas koncertu

"My też mieliśmy broń, ale nienaładowaną. To akurat było głupie".


2023.07.12

opublikował:

Liroy opowiedział o tym, jak miał zostać zamordowany na scenie podczas koncertu

fot. P. Tarasewicz

Trudno odmówić Liroyowi zdolności do obrazowego opowiadania, dlatego kiedy ogłoszono, że raper pojawi się w Hejt Parku u Krzysztofa Stanowskiego, wiedzieliśmy, że program będzie obfitował w ciekawostki, w tym tę o tym jak to rzekomo miał zostać zamordowany na scenie podczas koncertu.

W Koninie doszło do próby zabicia mnie. To miało związek z grupami przestępczymi, z handlem samochodami itd. – wspomina, po czym przystępuje do opowiadania długiej historii z lat 90.

Był koleś i miał mnie zarżnąć na scenie. Nie doszło do tego koncertu. Mieliśmy dużego farta. To była taka duża grupa przestępcza z Konina. Oni mocno działali w Berlinie. Swego czasu parę rozgłośni o tym mówiło. W hali w Koninie miał się odbyć mój koncert. Dziwnie nie mógł się odbyć. Przyjechałem na próbę, non stop były problemy z nagłośnieniem, ze wszystkim. Ja zwariowałem. Powiedziałem do swojego DJ-a: „słuchaj, pilnuj tego sam, nagłaśniaj to, bo ja nie dam rady. Wpi***olę temu kolesiowi od nagłośnienia albo coś się dzisiaj stanie. Idę na zaplecze”. Ogólnie była tendencja, żeby ten koncert się nie odbył. Nie wiedziałem, o co chodzi. Prawdopodobnie chodziło o to, że organizatorzy bali się, że bilety się nie sprzedadzą. Faktycznie, jak mieliśmy próbę, pod halą była tylko garstka ludzi. Jak skończyłem próbę, babka nie chciała wypłacić nam pieniędzy, bo powiedziała, że nie mam dowodu osobistego. Robili wszystko, żeby ten koncert się nie odbył. Zostawiłem na sali DJ-a. Nie odezwałem się do tej babki słowem, a ona wyszła, mówiąc, że ją obrażamy. W momencie, w którym ona wylatywała przez drzwi, wszedł DJ i mówi: „stary, tu są jakieś jaja. Facet od nagłośnienia kazał mi wy***alać i wywożą sprzęt. Powiedziałem mu, żeby zapakował część sprzętu do busa, pójdziemy tam i zobaczymy, jak sytuacja będzie się rozwijać.

W tym czasie ochrona zaczęła mówić, że tu jest groźnie, że ludzie się na nas szykują, bo podobno powiedziałem gdzieś w mediach, że Konin coś tam. Po chwili przyszedł drugi i mówi, że „słyszał rzeczy” i najlepiej by było, gdybyśmy pojechali do hotelu. W pewnym momencie zebrał się tłum ludzi. 3-4 tys. fanów. Ktoś im powiedział, że siedzimy w vanie na tyłach hali, więc w którymś momencie przyszli tam. Wyszedłem do nich. Zaczęły się dyskusje, że ponoć odwołałem koncert i wyzywałem ich w jakichś rozgłośniach. Niektórzy przyszli ze łzami w oczach: „jak ty mogłeś Liroy”. W tym momencie zobaczyłem, że nadjeżdża 20-30 fur, głównie czarne „beemki”. Zaczęli objeżdżać cały ten tłum, ochrona zaczęła ich przepychać, podeszli do nas i mówi: „chłopaki, wy***ajcie. Widzicie, co się dzieje? Oni wyszli z bronią. My nie możemy was ochraniać, spi***alamy”. Centralnie uciekli. Jeden ochroniarz, który z nami był, prawie płacząc mówi: „Liroy, ja jestem twoim wielkim fanem. Oni cię zabiją. Jedź stąd”. W tym momencie 50 chłopa postanowiło przewrócić cały autobus. Wyjęli broń, powiedzieli: „wszyscy, którzy są w środku, nie żyją”. Wiedziałem już, że w tym Koninie nie jest wesoło. Borixon i reszta padli na ziemię. Myśleli, że już koniec, że nie żyjemy. Ja nie wiedziałem, co robić, więc wskoczyłem w tłum tych chłopaków i pytam, o co chodzi. W latach 90. zdarzało mi się handlować broń, więc mieliśmy broń w samochodzie, taką nierejestrowaną. Nie była nawet naładowana, żeby było śmieszniej. To akurat było głupie. Zaczęła się dyskusja, że co ja tu odp***alam z Koninem. Szybko wyszło na jaw, że nie za bardzo lubią się z moimi ludźmi z Kielc. Zaczęły się gadki z chłopem, otoczyło mnie sześć osób. Wyskoczył gość z kosą. Chłopy trzymali broń i mówią, że nie kulka, że dla mnie jest dzisiaj kosa, bo ja jestem scyzoryk. Stało tam dwóch tych głównych typów, więc mówię: „stary, to jest taka gadka, jakbym ja powiedział, że wy się r***cie w d**ę, bo tak słyszałem”. On do mnie, że nawet nie chciałem zagrać dla nich koncertu, bo tak mu organizatorzy powiedzieli. Więc poszliśmy do tych organizatorów. Oni zabarykadowali się w hali, bo nie wiedzieli, jak sytuacja się rozwiąże. Poszliśmy na salę, z której organizatorzy wywieźli już sprzęt. Kolesie zorientowali się, że chyba nie kłamię i powiedzieli, że jak organizatorzy nie wyjdą, to oni wy***olą drzwi. Błagała nas na kolanach, wszystko odszczekała, powiedziała, że to oni, że wszystko było wymyślone przez organizatorów. Chodziło o to, że oni nie sprzedali biletów. Zapłacili za halę, za wszystko, ponieśli koszty, a bali się, że nikt nie przyjdzie, więc wymyślili te wszystkie historie – mówi Liroy.

Co działo się dalej? Raper twierdzi, że finalnie zagrał koncert „w gangsterskim klubie, w którym nie było nagłośnienia”. Ile w tej historii prawdy? Raper przekonuje, że 100%.

Polecane