Liroy: „Antyterroryści aresztowali mnie na scenie w trakcie koncertu”

Raper opowiedział o najdziwniejszych przygodach, jakie przydarzyły mu się w trasie.


2020.11.19

opublikował:

Liroy: „Antyterroryści aresztowali mnie na scenie w trakcie koncertu”

Foto: P. Tarasewicz / CGM.PL

O koncertach chwilowo możemy jedynie pomarzyć. Na szczęście pozostają wspomnienia i choć nie zawsze są to rzeczy, które chce się pamiętać, to mimo to warto do nich wrócić. W nowym odcinku cyklu Popkillera Tourbus pojawił się Liroy, który opowiedział o najdziwniejszych przygodach, jakie przydarzyły mu się w trasie koncertowej.

To był przełomowy koncert dla mnie i dla Wzgórza. To było dawno temu – w 1993 roku. To był koncert w Szarłacie w Kielcach. Zostałem aresztowany podczas tego koncertu. To był nasz pierwszy większy koncert w Kielcach. Szarłat był śmiesznymi miejscem – po części salą, w której rzadko kiedy, ale były czasem koncerty. Druga część to była typowa pijalnia wódy. Wszystko było dobrze do pewnego momentu. W połowie koncertu zaczął się szum, doszło do nas, że zadzwoniono po policję. Nie zrobiło to na nas wrażenia, bo to był koncert. Co nas obchodzi, że ktoś dzwoni po policję, jak u nas nikt się nie awanturuje i koncert odbywa się w normalnych warunkach.

Tuż przed „Scyzorykiem”, przed finałem, wbiegła na salę ekipa w czarnych maskach. Pamiętam, jak nie chcieliśmy przerwać, zaczęli drzeć się do nas, żebyśmy przestali grać muzykę. Nie do końca rozumiałem, o co im chodzi. Jak mówiłem, że nie wiem, o co chodzi i olałem ich, to chłop obok mnie z antyterrorystycznej odbezpieczył kałasznikowa i wycelował mi w głowę. Cała sala zaczęła uciekać – ludzie uciekali, czym się dało – drzwiami, oknami, my ciągle graliśmy, część ludzi skakała pod sceną. Zakuwali nas na scenie, darliśmy się do mikrofonu, a oni nas zakuwali.

Sprawdź też: „Scyzoryk” w wersji live 25 lat po debiucie Liroya

To było dość śmieszne, bo wszystkich, których złapali na tym koncercie, zawinęli na dołek. Najpierw robili nam badanie krwi i zdziwili się, bo wyszło zero alkoholu. Badali drugi raz, trzeci i nikomu nie wyszło. Żeby było śmieszniej albo straszniej, aresztowali ludzi totalnie przypadkowych. Był na przykład taki scenograf z teatru – biedny chłop, mojego wzrostu, czyli nie za wielki, z bródką, koleżka nigdy nikomu nie wadził, był przyjaźnie usposobiony do ludzi. Leżał na ziemi obok Włodka Kiniorskiego i pytał: „panowie, co wy robicie”? Dużo mandatów się wtedy posypało, co było o tyle ciekawe, że to było zupełne bezprawie policji – wspomina Liroy.

Tagi


Polecane