foto: mat. pras.
Jacoby Shaddix, frontman grupy Papa Roach w rozmowie z australijską dziennikarką, opowiedział o walce ze swoimi demonami i śmierci wokalisty Linkin Park. Zespoły Linkin Park i Papa Roach koncertowały wspólnie na początku kariery, Jacoby znał Chestera Benningtona i – jak podkreśla – sam zmagał się z podobnymi demonami: – Jestem głęboko zasmucony tym, co się z nim stało. To po prostu okropne, ale rzeczywistość polega na tym, że możemy spróbować znaleźć te rzeczy, które wypełnią naszą duszę i wielu z nas się z tym zmaga i próbuje je odnaleźć, ale z czasem wkrada się mrok – przyznał.
Lider Papa Roach mówi nie tylko zmarłym w lipcu o Benningtonie, ale także o Chrisie Cornellu z Soundgarden, który odebrał sobie życie kilka miesięcy wcześniej. – Myślisz o tych wspaniałych kolesiach, których podziwiało wielu, Było widać ich siłę, wpływ muzyki, która pomagała wielu ludziom podnosić się z mrocznych miejsc. To jest hardkor, że tacy ludzie odchodzą – mówił Shaddix, podkreślając, że sam walczy z depresją: – Jestem świadectwem człowieka, który był w tych mrocznych miejscach, ale na szczęście nie zrobiłem tego co oni. Chcę powiedzieć ludziom, że jest nadzieja.
Artysta nie ukrywa, że życie gwiazdy rocka często wiąże się z samotnością, przez co bywa ciężkie. – Kiedy jesteś w drodze i robisz to tak długo, nigdy nie wiesz, kto cię naprawdę kocha, a komu chodzi tylko o twój status, więc jesteś ostrożny i uważnie pilnujesz, kogo wpuszczasz do swojego życia. Potem nagle stajesz się samotny, odizolowany. Dla wielu ludzi samotność jest bardzo niebezpieczna – podkreślił Shaddix.