fot. mat. pras.
Nadal nie milkną echa smutnych wieści sprzed dwóch tygodni. W wieku zaledwie 31 lat zmarł Liam Payne, był członek One Direction. Ciało wokalisty znaleziono na patio jednego z hoteli w Buenos Aires po tym, jak mężczyzna wyskoczył z trzeciego piętra. Payne był w Argentynie na wakacjach ze swoją partnerką Kate Cassidy. Kilka dni przed jego śmiercią kobieta wróciła do Miami, by zająć się ich wspólnym psem, ale nie oznacza to, że para się pokłóciła lub rozstała.
Payne mieszkał w hotelu sam. W nocy przed śmiercią w pokoju miały go odwiedzić dwie prostytutki, z którymi wokalista kłócił się na hotelowym korytarzu o pieniądze. W jego pokoju znaleziono narkotyki, które rzekomo dostarczył jeden z pracowników hotelu.
Wokalista nie miał przy sobie gotówki, jego karty kredytowe nie działały, ale nie oznacza to, że na koncie artysta brakowało środków. Wiemy już, że syn odziedziczy po nim fortunę, teraz dowiadujemy się także, że na kilkanaście dni przed śmiercią Liam przekazał 2,9 tys. dolarów na wsparcie 28-latka zmagającego się z zaawansowanym chłoniakiem. Mężczyzna o imieniu Jack utworzył zbiórkę na leczenie na platformie GoFundMe. Teraz „The Mirror” ujawniło, że jedna z wpłat pochodziła właśnie od Payne’a.
Liam przez lata włączył się w wiele akcji charytatywnych i zawsze chętnie wspierał potrzebujących. Wpłata na rzecz chorującego 28-latka jest na to kolejnym dowodem.