Drogi Ronnie,
Zszedłem właśnie ze sceny w Zagrzebiu kiedy usłyszałem informację, o tym, że odszedłeś. Jestem zszokowany, ale chcę, żebyś wiedział, że to Ty byłeś jednym z najważniejszych powodów, dla którego zacząłem swoją przygodę ze sceną.
Kiedy zobaczyłem Cię po raz pierwszy w grupie ELF, gdy otwierałeś koncert dla Deep Purple w 1975 roku, całkowicie rozwaliła mnie moc Twojego głosu, Twoja prezencja na scenie, Twoja pewność siebie i ta łatwość z jaką połączyłeś się z 6 tysiącami Duńczyków, w tym z jednym, rozentuzjazmowanym jedenastolatkiem, któremu wtedy muzyka Elf nie była jeszcze znana. Następnego roku byłem podekscytowany, słysząc, że dołączasz do mojego ulubionego gitarowego zespołu. Twój głos brzmiał tak dobrze, że z miejsca zostałem fanem nr 1 Rainbow w Danii.
Pod koniec roku 1976, gdy grałeś pierwszy koncert w Kopenhadze, stałem dosłownie w pierwszym rzędzie. Kilka razy udało mi się złapać z Tobą kontakt wzrokowy i sprawiłeś tym, że poczułem się jak najważniejsza osoba na świecie. Wiadomość, że zostaniecie w mieście na wolny dzień zelektryzowała mnie i odbyłem pielgrzymkę do hotelu Plaza, aby sprawdzić, czy uda mi się dostać Twoje zdjęcie, autograf, spotkać choć na chwilę, cokolwiek. Kilka godzin później, wyszedłeś i przeniosłeś… zdjęcia, dałeś autografy i przez kilka minut przekomarzaliśmy się nawzajem. Byłem na szczycie świata, zainspirowany i gotowy na wszystko.
Rainbow przyjechał jeszcze do Kopenhagi kilka razy w ciągu następnych kilku lat, i za każdym razem rozwalałeś mnie, przez trzy lata byliście moim absolutnie ulubionym zespołem na świecie.
Przez te wszystkie lata miałem na tyle szczęścia, aby spotkać się z Tobą około pół tuzina razy i za każdym razem dziękowałem Ci za tamto wyjście przed hotel w 1976 roku.
Gdy w końcu w 2007 roku pojawiła się w końcu okazja, aby zagrać razem w Austrii, nawet jeśli o tym nie mówiłem, to dosłownie zmieniłem się w tego małego zasmarkańca, którego spotkałeś i zainspirowałeś 31 lat temu. Współdzielenie sceny z Tobą i resztą z legendarnego Heaven And Hell było cholernym zaszczytem i spełnienie marzeń.
Kilka tygodni temu, gdy dowiedziałem się, że nie będziesz mógł być z nami na Sonisphere, na którym mieliśmy grać razem w czerwcu, chciałem do Ciebie zadzwonić i powiedzieć, żebyś wiedział, że myślę o Tobie, i że życzę Ci powrotu do zdrowia, ale zaniechałem, myśląc, że ostatnią rzeczą, jaką potrzebujesz podczas leczenia jest odbieranie telefonów od duńskiego perkusisty/fana. Żałuję, że nie zadzwoniłem.
Będziemy za Tobą tęsknić w tych dniach i będziemy myśleć o tobie z wielkim podziwem i miłością. Wydawało się, że nie ma innej opcji, abyś na tej trasie, która zwie się „Wielka Czwórka” nie był z nami, ponieważ oczywistym jest, że byłeś jednym z głównych powodów, dla którego zespoły wielkiej czwórki w ogóle powstały.
Twoje uszy z pewnością będą wręcz płonąć w ciągu najbliższych dwóch tygodni, bo każdy z nas będzie o Tobie mówił, wspominał i dzielił się historiami o tym, jak poznanie Ciebie zmieniło jego życie na lepsze.
Ronnie, Twój głos uderzył i pokierował mną, Twoja muzyka zainspirowała i wpłynęła na mnie, a Twoja życzliwość dotknęła i poruszyła mnie. Dziękuję.
Z wyrazami miłości, Lars
***
List Larsa znajdziecie pod tym adresem: http://www.metallica.com/index.asp?item=603183