foto: P. Tarasewicz
W 2020 r. Maciej Maleńczuk został uznany winnym uderzenia działacza ruchu antyaborcyjnego, poznajemy finał sprawy. Sąd wydał wówczas wyrok, od którego prawnicy artysty się odwołali. Finalnie jednak pod koniec 2021 r. krakowski sąd apelacyjny utrzymał go w mocy. Muzyk został zobowiązany zapłacenia grzywny w wysokości 6 tys. zł, tysiąca złotych zadośćuczynienia na rzecz poszkodowanego działacza oraz pokrycia koszty procesu.
Decyzja sądu była pokłosiem sytuacji z grudnia 2016, kiedy to Maleńczuk bezceremonialnie przerwał manifestację ruchu pro-life, uderzając jednego z jego przedstawicieli. Muzyk nie przyznał się do winy, ale jednocześnie chwalił się swoim czynem w mediach społecznościowych, co finalnie go obciążyło.
– Moim obowiązkiem prawnym i moralnym było zakończenie tej pikiety. Tam były dzieci, a oni pokazywali naturalnej wielkości nagie, rozszarpane ciała dzieci. Na to nie mogę się zgodzić. Prawo moralne było po mojej stronie. I manifestacje kobiet dwa lata później to potwierdziły. Jestem niewinny w świetle prawa moralnego. Na każdej złotówce, którą zarobicie na tej sali, jest kropla krwi Izy z Pszczyny – komentował w trakcie procesu muzyk.
Niemal dwa lata po zakończeniu procesu salon24.pl poinformował, że komornik wszedł na konto artysty, by ściągnąć z niego część należności, ponieważ okazało się, że o ile artysta wywiązał się z zapłacenia grzywny oraz wypłaty zadośćuczynienia na rzecz działacza pro-life, o tyle nie uiścił kosztów procesowych w wysokości kilku tysięcy złotych.
Maleńczuk nie komentuje doniesień salonu24.