foto: kadr z wideo
W kawałku „Całuj fingiel” z tegorocznej płyty „V8T” Kali zaczepił m.in. Bedoesa, Otsochodzi, Young Multiego i ReTo. W przeprowadzonej dla Red Bulla rozmowie z Marcinem Misztalskim raper odnosi się do tego numeru, komentując: – Warto zaznaczyć, że nie jest to diss, tylko – mówiąc w starym stylu – „moje myśli uwolnione”. W tym kawałku powinienem wypowiedzieć się o jeszcze paru innych raperach, ale numer trwa tylko kilka minut, więc odpuściłem.
Dlaczego Kali zdecydował się na konkretne ksywki? – Bedoes podpadł mi słowami, które wypowiedział w warszawskiej Stodole. Po tej akcji dzwonił z przeprosinami do kilku raperów, m.in. do Bilona i Peji, ze mną się akurat nie kontaktował, trudno. Rozumiem, że poniosła go małolacka fantazja, ale wk**wiło mnie to i zalazła mi ta sytuacja za skórę. Śledziłem jego poczynania i wydawał się niepokorny, wyszczekany, zbyt pewny siebie. A ja niekoniecznie przepadam za takimi ludźmi – przyznaje raper, zaznaczając, że żyje w zgodzie z reprezentantem SB Maffiji. – Udało nam się ostatnio porozmawiać i mogę stwierdzić, że doszliśmy do porozumienia – zdradza Kali.
Czym szefowi Ganja Mafia Labelu podpadł reprezentant Asfaltu? – Płyta „Slam” i jego działania z tamtego okresu zasługiwały na szacunek. Otsochodzi dostał sporo pochwał od starszych raperów i świadomych słuchaczy. Był naprawdę na dobrej drodze, by zostać tym Joeyem Badassem, do którego tak często go porównywali. Widać było, że jest inteligentny, wie, co mówi i jest przed nim przyszłość – wspomina. – Ale nagle wykonał dziwny zwrot i wyszło, co wyszło. Nie widzę w jego nowych kawałkach niczego wartościowego. Nie podoba mi się forma, w jakiej jest to wykonane, ani treść. Przypuszczam, że jest to naprawdę miły chłopak. Gdybym go spotkał i porozmawiał z nim, na pewno zostawiłby po sobie miłe wrażenie. Jestem pewny, że tak by było. Ale jako artysta mnie po prostu bardzo irytuje – dodaje.
„Każdy chce czytać o sobie, że to on roz**bał ten rok”
Kali niejednokrotnie mówił już o tym, co uwiera go w newschoolu. Artysta przyznaje jednak, młodzi raperzy mają sporo zalet. – My, starsi, nie możemy mieć cały czas zadartego nosa i – używając metafory – wystawiać fingiel, by młodzi klękali przed nami i całowali. Przyznaję otwarcie, że ja też mogę się dużo nauczyć od młodych raperów, bo oni są strasznie utalentowani. Problem tkwi w tym, że w ich kawałkach jest deficyt przekazu. Gdyby do ich numerów dołożyć treść, mielibyśmy do czynienia z „niuskulową złotą erą” – komentuje.
Czy raper czuje, że rywalizuje z młodszymi kolegami ze sceny? Tak, ale zaznacza, że nie chodzi jedynie o kwestie pokoleniowe. – Zdrową rywalizację to ja mam nawet z moim przyjacielem, Paluchem. Musi być taka rywalizacja, bo to nas wszystkich nakręca do działania. Każdy chce być najlepszy, każdy chce nawijać najlepiej, mieć największe wyświetlenia i grać koncerty dla największej rzeszy ludzi. Nie ma co pie***lić, że jest inaczej. Każdy chce czytać o sobie, że to on roz**bał ten rok. Rywalizacja jest wpisana w hip-hop – mówi w wywiadzie dla Red Bulla.