fot. mat. pras.
Temat Diddy’ego nie schodzi z pierwszych stron gazet i czołówek portali internetowych. Od blisko roku obserwujemy stopniowy upadek hiphopowego potentata. Od kilku tygodni mówi się już nie tylko o Diddym i jego ofiarach, ale także o prominentnych przedstawicielach przemysłu muzycznego i ich złożonych relacjach z Diddym.
Jedną z osób, które w przeszłości spędzały czas z Seanem Combsem, był Justin Bieber. Usher przedstawił Kanadyjczyka szefowi Bad Boy Records, kiedy ten miał zaledwie 13 lat. Dwa lata później Bieber był już regularnym podopiecznym Combsa.
– Ma 48 godz. z Diddym, spędzimy razem czas i nie możemy ujawnić, co będziemy robić, ale to zdecydowanie spełnienie marzeń 15-latka. Dali mi go pod opiekę. Jest podopiecznym Ushera, ale przez następne 48 godzin będzie ze mną i porządnie zaszalejemy – mówił w krążącym po sieci nagraniu z 2009 r. Diddy.
Ponad dekadę później, w 2020 r., Justin po raz pierwszy odniósł się publicznie do tamtych czasów i wcale nie wspomina ich jako „porządne szaleństwo”. – Było mi ciężko, będąc tak młodym, będąc w branży i nie wiedząc, gdzie się zwrócić – mówił ze łzami w oczach wokalista. Teraz serwis InTouch, powołując się na osobę z jego otoczenia, przekonuje, że wkrótce dowiemy się więcej na temat tej relacji.
– Justin starał się nie mówić otwarcie o swoich demonach i o swojej terapii oraz wierze, które pomogły wrócić mu na właściwe tory. Odkopanie tych wszystkich rzeczy było dla niego niezwykle trudne – cytuje swojego informatora InTouch, podkreślając, że Justin znalazł oparcie w swojej żonie Hailey i ich maleńkim synu Jacku. Mimo iż wspominanie czasu spędzonego z Diddym, jest dla Biebera trudne, artysta ma być gotów opowiedzieć o tym, by „przerwać ten cykl raz na zawsze”.
