foto: mat. pras.
Goszcząc w „Dzień dobry TVN” Quebonafide stwierdził, że jego zdaniem słuchaczy znacznie bardziej niż to jak wygląda, interesuje to, co ma do powiedzenia w swojej twórczości, niż to jak wygląda. Hukos nie neguje tej tezy, ale utyskuje nad tym, że w dzisiejszych czasach promocja płyty wymaga „specjalnych akcji” podkręcających zainteresowanie.
– Mi się cała akcja akurat nie podoba, bo to smutne, że żyjemy w czasach, gdzie żeby sprzedać płytę i zainteresować nią mocno zblazowanych odbiorców żyjących w czasach przesytu treści i bodźców, to warunkiem koniecznym do powodzenia promocji jest zbudowanie wokół wydarzenia eventu.
Zaczyna być tak, że w sumie c**j kogo obchodzi, co nawijasz, ale jaką aurę kontrowersji dookoła roztaczasz – zauważa artysta.
Hukos podkreśla, że jest fanem Quebo i wspomina, że artyści rozmawiali kiedyś na Hip-Hop Kempie o wspólnym kawałku. Wyjaśnia jednak, że ma problem z tym, że aby zrobić wokół „Romantic Psycho” więcej szumu, musi posuwać się do takiej kampanii, jaką artysta prowadzi od kilku dni.
– Propsuję muzykę Quebo, bo to mega normalny gość jest. Jak graliśmy kiedyś koncert razem w Bydgoszczy i piliśmy na zapleczu klubu to zapytał: „Hukos, a pamiętasz jak naj***ni na Hip-Hop Kempie pod namiotami chcieliśmy robić wspólny numer?” Oczywście nie pamiętałem.
Nie podoba mi się tylko, że dziś sama dobra muzyka to za mało, że trzeba mieć event do płyty i robić z siebie pajaca, bo trzeba wykonywać fikołki na scenie, żeby tylko przypodobać się znudzonej od nadmiaru wrażeń publiczności.
Jeden w Ameryce miał kolorowe dredy, a jak grunt zaczął się palić pod dupą, to poszedł na współpracę z policją. I też nagrywa nową płytę i też się super sprzeda, bo jest je***y event – komentuje Hukos, przypominając przypadek Tekashiego 6ix9ine’a.
– Żyjemy w tak durnych czasach gladiatorów, że jak któryś postanowi na arenie wy***hać lwa w dupę, zamiast z nim walczyć, to tłum będzie klaskał z podziwem, bo dotychczas każdy walczył z lwem, a ten jeden superbohater postanowił zrobić coś, czego jeszcze motłoch nie widział – kończy raper.