Portugalczycy zmierzyli się w niedzielę z gospodarzami Euro 2016 Francuzami i dzięki bramce Edera w dogrywce zapewnili sobie tytuł Mistrzów Europy w piłce nożnej. O skomentowanie wczorajszego meczu poprosiliśmy DJ-a reprezentacji Polski Hirka Wronę, producenta Czarnego HIFI, a także trzech raperów – Pezeta, Dioxa i Mielzky’. Oto co nam powiedzieli.
Hirek Wrona, DJ reprezentacji Polski:
Cieszyłem się, że w finale zagrały reprezentacje Francji i Portugalii, bo dołączając do tego jeszcze reprezentacje Polski, Islandii i Walii, w tych drużynach panowała najlepsza atmosfera. Wszyscy się tam lubili, nie było żadnych konfliktów, nie było problemów. Stawiałem na Portugalię. Po meczach grupowych, kiedy wszyscy się z nich śmiali, ja pierwszy raz powiedziałem, żebyśmy się nie zdziwili, jak Portugalia daleko zajdzie albo nawet wygra. Patrzyli na mnie jak na kretyna. Mam na to wszystko świadków (śmiech). Wygrałem zresztą bardzo poważny zakład. Założyłem się z moim kolegą, znakomitym polskim brydżystą o znakomite wino i wygrałem.
Ta drużyna miała zawodników, miała też ławkę. W momencie kiedy zabrakło Ronaldo, drużyna po chwilowym zagubieniu, bardzo płynnie przeszła do innego ustawienia. Początkowo wszyscy grali na Ronaldo, co jest zrozumiałe, bo to jeden z dwóch najlepszych piłkarzy na świecie, ale po jego zejściu, świetnie odnaleźli się w nowych realiach. Na każdym turnieju są tzw. pełzające drużyny. I Portugalia właśnie tak pełzała we Francji. Cieszę się też ze względu na Cristiano Ronaldo, którego bardzo lubię i podziwiam. Zawsze powtarzam znajomym, że gdybym miał pieniądze i mógł budować swoją drużynę, kupiłbym do niej Cristiano Ronaldo, ale Messiego już niekoniecznie.. Obserwuję go od czasu gry w Manchesterze United, moim ukochanym klubie. Widzę, ile pracy włożył w swoją grę. Rozmawiałem z ludźmi, którzy pracowali w hotelu, w którym Portugalczycy stacjonowali w 2012 roku podczas Euro w Polsce i na Ukrainie. Mówili, jaki on był miły dla wszystkich, a jednocześnie pierwszy wstawał, szedł na basen, a potem na normalny trening. Zaczynał ćwiczyć jako pierwszy, kończył jako ostatni. Ten rok przyniósł trzy zwycięstwa ludzi i drużyn, którzy bardzo chcieli – LeBron James, którego nie lubię, ale szanuję, zdobył mistrzostwo NBA dla Clevelend Cavaliers, Leicester wygrali Premier League, no i właśnie Ronaldo, który bardzo chciał wreszczie wygrać coś także z reprezentacją narodową. Dlatego tak kocham sport!
Pezet:
Tyle lat oglądam mecze i ciągle zaskakuje mnie, że statystyki w piłce nożnej nie mają znaczenia. W finale kibicowałem Francji, ale szczerze mówiąc z żadną z drużyn nie byłem emocjonalnie związany. Od dzieciaka kibicuję Polsce, poza tym Włochom, a ze świata Argentynie, więc w sumie było mi wszystko jedno.
Nie przepadam za Cristiano Ronaldo, ale w sumie niech mu będzie. Powinni mieć wygrane Euro u siebie (w 2004 roku – przyp. red.), jak grali z Grecją. Tam niezbyt sprawiedliwie wygrali ci drudzy, więc teraz Portugalia się odkuła, choć szkoda, że kosztem lepiej grającej Francji.
Diox:
O zwycięstwie Portugalii w tym meczu byłem przekonany od początku. Wierzyłem w tę drużynę, głównie za sprawą sympatyzowania z Realem Madryt – co wiąże się z dopingowaniem Pepe i CR7 (który jakby nie wyglądał i jak wiele łez nie ulał w dziwnych stanach emocjonalnych na boisku, piłkarsko prawie zawsze wypada dobrze, a na tle pozostałych zawodników wręcz bardzo dobrze). Szkoda, że CR7 nie mógł rozegrać do końca meczu, na który w żartach mówiłem że postawię pieniądze – dzisiaj byłbym bogaty – trudno. Na szczęście Portugalczycy pokazali, że nie trzeba być faworytem turnieju, nie trzeba strzelać wielu bramek i grać najbardziej efektownej piłki, żeby sięgać po najwyższe trofeum. Zabrali Francuzom puchar z ich własnego podwórka, pokazując, że konsekwentna obrona uzyskanej w dogrywce jednobramkowej przewagi to wystarczająco dużo, by dzisiaj budzić się jako nowi mistrzowie Europy. Gratuluję drużynie Francji, że udało im się dotrzeć do finału… bo przecież na ich drodze stali m.in. Niemcy. Obstawiałem wyniki 1:0 dla Portugalczyków – stało się tak jak przewidywałem, więc cieszę się, że wyśmiewany wielokrotnie snajper z Realu w przeciwieństwie do swoich wielu przeciwników zarówno z boiska, prasy i komentarzy internetowych – jest na pierwszych stronach wszystkich gazet świata z pucharem mistrza Europu w rękach! Brawo Portugalia!!! Szkoda, że następne mistrzostwa są tak daleko… ale może tym razem Polska reprezentacja pokaże, że to co zaserwowali nam w tym roku, to nie wszystko na co ich stać… oby.
Mielzky:
Nie ma co się oszukiwać, że tegoroczny finał wyglądał na pojedynek dwóch najsilniejszych drużyn kontynentu. Być może moja opinia wynika z delikatnego poirytowania odpadnięciem tak fajnych perełek jak Walia czy Islandia, jednak bądź co bądź dwie połowy delikatnie przeziewałem. Griezmann nie błyszczał jak w innych meczach turnieju, Giroud widocznie zmęczony poprzednimi meczami, ciężko było im wykończyć temat. Jedynym fajnie i dynamicznie grającym zawodnikiem był Sissoko, no ale na takich obrotach nie było mowy, by udźwignął całe spotkanie. W końcówce mój ulubieniec PIERDŻINIAK mógł wygrać Francuzom mecz, potem potoczyło się szybko, słupek – Wycleaf Jean strzela kozacką budę i Ronaldo płacze z radości. Co by nie było i co by o nim nie mówić – zasłużył na to i fajnie że mu się udało. Podsumowując, mecz nuda, wynik – co by nie mówić – zaskakujący, turniej całościowo kozacki w opór.
Czarny HIFI:
Przeciętny finał podsumowujący nie najlepszy turniej z nie najlepszym sędziowaniem. W 2012 przy 16 drużynach i bardzo solidnych arbitrach w ostatniej czwórce spotkały się faktycznie najlepsze drużyny. Teraz we Francji walka była wyrównana, a forma niektórych drużyn – chimeryczna. Dziennikarze przestraszyli się kontuzji Ronaldo bardziej niż jego ekipa, która grała do końca bardzo konsekwentnie i ostrożnie. Zresztą tak jak z Polakami. Francuzi poruszali się mało dynamicznie, za każdym razem czegoś im brakowało przy wykończeniu akcji. Także zwyczajnego szczęścia. Świetny mecz bramkarza Rui Patricio, który w tym turnieju wzniósł się na wyżyny swoich umiejętności.