Foto: P. Tarasewicz / CGM.PL
Szok i niedowierzanie towarzyszyły fanom Guns N’ Roses, którzy pojechali zobaczyć koncert grupy na Glastonbury. Festiwalowe grafiki wymagają punktualności, bowiem harmonogramy są tam na ogół bardzo napięte. Gunsi dotychczas nic sobie jednak z tego nie robili, przeciągając moment wejścia na scenę.
Kilkunasto- czy kilkudziesięciominutowe obsuwy to oczywiście i tak nic w porównaniu z ich solowymi koncertami. Przez lata Axl Rose potrafił opóźniać ich rozpoczęcie nawet o trzy godziny, wystawiając cierpliwośc fanów na próbę.
Nic więc dziwnego, że kiedy w sobotni wieczór zespół pojawił się na scenie punktualnie, słuchacze przecierali oczy ze zdumienia, dając temu wyraz w mediach społecznościowych. „Gunsi wyszli na scenę o czasie. To chyba pierwszy raz w historii”, „Guns N’ Roses zaczęli punktualnie. Czas na zmiany”, „Szok! Gunsi się nie spóźnili” – podobnych komentarzy pojawiło się na Twitterze kilkaset.
Zespół zagrał tradycyjnie długi, złożony tym razem z aż 27 utworów koncert. W zamykającym set „Paradise City” na scenie pojawił się gość specjalny – Dave Grohl.
